Nagość w podręczniku „Kobieta lekarką domową”

Słucham? Nie. Naszego poradnika dla kobiet z zakresu lecznictwa domowego nie kupują mężczyźni. No, może czasem. Z myślą o tym, by wręczyć go przyszłej małżonce, gdy rozważają ożenek. Albo gdy kupują go żonie, by ta lepiej zajmowała się domem. Ale to tylko w tych sytuacjach.

Tak właśnie sobie wyobrażam słowa wydawcy podręcznika Kobieta lekarką domową z 1908 roku autorstwa dr. med. Anny Fischer-Dückelmann, czyli polskiej edycji Die Frau als Hausärztin z 1901 roku, gdy patrzę na niektóre z zawartych w nim fotografii, ilustracji i rysunków.

Nie daję tu upustu wąsatemu poczuciu humoru. Nie każda nagość kojarzy mi się z hehe, segzigiem. I nie przykładam (a przynajmniej tak mi się wydaje i taką mam nadzieję) do wiekowego wydawnictwa współczesnej perspektywy. Wiem też, że ów podręcznik ma blisko tysiąc stron, a materiałów graficznych tego rodzaju jest w nim stosunkowo niewiele.

Ale wiem także, że w pierwszych dekadach XX wieku materiały, które miały, że się tak wyrażę, pobudzać odbiorców, często były prezentowane jako edukacyjne, a te, które faktycznie zostały pomyślane jako edukacyjne (np. z zakresu położnictwa czy przeciwdziałania chorobom wenerycznym), nierzadko zyskiwały dodatkową, pornograficzną, wartość na poziomie ich odbioru, co niektórzy wydawcy świadomie wykorzystywali do zwiększenia sprzedaży.

I tak się zastanawiam, czy w przypadku tego wydawnictwa nie było podobnie.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 17 maja 2022 roku.

Dodaj komentarz