A w Hollywood nic tylko remake’i – głos Janusza Markowicza z 1937 roku

W Hollywood wciąż tworzą remake za remake’iem. Amerykańska branża filmowa jest już niemal zupełnie wyprana z pomysłów. Po co nam kolejna wersja filmu, który nie zdążył się jeszcze zestarzeć?

Chyba każdy wielokrotnie zetknął się z podobnymi opiniami, głoszonymi nie tylko przez krytyków, ale i zwykłych widzów. Popularny pogląd, że Hollywood remake’ami stoi i powoli zjada własny ogon – choć ostatnimi czasy coraz częściej artykułowany – nie jest niczym nowym. Regularnie przewijał się choćby w polskiej prasie filmowej z lat 30. XX wieku.

Jeremiady, że w Hollywood zamiast realizować świeże filmy, kręci się coraz więcej przeróbek, wznosił choćby Janusz Markowicz na łamach „Srebrnego Ekranu” z września 1937 roku.

Komplet numerów „Srebrnego Ekranu” dostępny jest w zasobach Mazowieckiej Biblioteki Cyfrowej. Z artykułem Markowicza możecie zapoznać się poniżej.

***

Hollywood wciąż pod znakiem wznowień

(Jeszcze raz to samo)

W ciągu ostatnich kilku lat daje się wyraźnie zaobserwować ogromny popyt na scenariusze dawnych starych, niemych filmów.

Scenariusze te, wyciągnięte z archiwum wytwórni opracowuje się ponownierzecz oczywista przystosowując je do wymagań dźwiękowca.

Obecnie w Hollywood istnieje wprost epidemia wznowień i przeróbek ongiś sławnych przebojów kinematograficznych.

Czy pamiętacie jeden z najlepszych obrazów z cyklu „Legia cudzoziemska”mianowicie: „Braterstwo krwi” (Beau Geste)? Otóż wkrótce nakręcony zostanie na nowo, a ukończono właśnie nową wersję „Romansu królewskiego” (Prisoner of Zenda) granego ongiś przez Alice Terry, Ramona Novarro i Levisa Stone (obecnie grają Madeleino Carrol i Ronald Colman) oraz nowe wydanie „Siódmego nieba”.

Wiemy także, że ostatnia edycja filmowa znanej powieści Tołstoja pt. „Zmartwychwstanie” (Ressurrection) z Anną Sten i Fredric March’embyła już trzykrotnie realizowana w poprzednich gralijak wiemyDolores Del Rio, Rod La Rocque i Clara K. Young (wersie nieme) , oraz Lupe Velez i John Boles (pierwsza wersja dźwiękowa). Również „Wesoła wdówka” z Jeannette Mac Donald i Maurice Chevalierw roku 1926-ym był grany przez Mae Murray i John Gilbert’a i pamiętamy go wszyscy doskonale.

Trudno nie wspomnieć o „Madame Dubarry”, której ostatnie wydanie (z Doloros DeI Rio) miało dwie poprzedniczki: jedną w Hollywood (z Normą Talmadge), a drugą w Europie (z Polą Negri).

Warto także zaznaczyć, że „Kleopatra” (z Claudette Colbert)mniej więcej 15 lat temu była popisową rolą jedynego ówczesnego „wamp’a” ekranuThedy Bary.

Z dźwiękowców jeszcze dawniejszych, a będących. również swego rodzaj u „odgrzewanymi kotletami” z epoki niemego kinawymienić należy tytuły następujące:

„Biała siostra” (The white sister)z Heleną Hayes i Clarkiem Gablew wersji niemej grali Lillian Gish i Ronald Colman.

„Cudotwórca” (The miracleman)z Sylvią Sidney i Chester Morris’em, swego czasu popisowa kreacja ś. p. Lon Chaney’a we spół z Betty Compson i Thomasem Meighan’em.

„Anna Christie” pierwszy „talkie” Grety Garbo,ongiś „szlagier” z udziałem Blanche Sweet.

„Czwarte przykazanie” (Over the hill) z Mae March;za „milczących dni” sławna rola Mary Carr.

„Dr Jekyll i mr Hyde” z Fredric March’em; przed laty jeden z pierwszych filmów Johna Barrymore.

„Bestia morska” (lub „Moby Dick”)kręcono ją dwukrotnie, jednakże zarówno w wydaniu niemym, jak i dźwiękowym bohater pozostał ten sam : John Barrymore.

A oto jeszcze jedna „porcja” innych wznowień widzianych stosunkowo niedawno:

„Grzech” z Joan Crawford (w wersji niemej grała Gloria Swanson); „Hoopla” z Clarą Bow i Preston Foster’em (wers. niema pt. „Wywoływacz” ze ś. p. Miltonem Sills’em i Dorotą Mackaiłl ) : dalej: „Wi1e[ka księżna i ‚chłopiec hotelowy” z Kitty Carliste i Bing Crosby (wers. niema z Florence Vidor i Adolfem Menjou); „Anna Karenina”, „Nędznicy”, „Arcylokaj” z Laughton’em (wers. niema z Edwardem E. Horton’em). „Kapitan Blood” z Errollem Flyn’em (wers. niema z Jack Warrenem Kerrigam’em). „Czarny anioł”, „Pod dwiema flagami” itd.

Tą nieustającą serię wznowień, zaczyna stosować za przykładem U. S. A. również produkcja europejska : „Koenigsmark”, „Taras Bulba” i „Golem” we Francji, „Variete” we Francji i i w Anglii, a u nas„Trędowata”.

Jaki stąd wniosek?

Obawa przed ryzykiem sprawia, że przedsiębiorcy filmowi bardzo nieufnie patrzą na wszelkie nowe tematy do filmów, jako nie dość gwarantujące „pełną kasę”. Wolą raczej eksploatować powtórnie dawne „złote żyły” z okresu filmów niemych.

Toteż w nadchodzącym sezonie ujrzymy zapewne jeszcze sporo dalszych tzw. „remade” (powtórne nakręcenie), będących obecnie w projekcie.

Zaiste niezadługo trzeba będzie w dziedzinie filmu powtarzać za przysłowiowym Ben Akibą „wszystko już było”.

***

***

Dane bibliograficzne: Janusz Markowicz, Hollywood wciąż pod znakiem wznowień (Jeszcze raz to samo), „Srebrny Ekran”, r. 1, nr 9, wrzesień 1937, s. 9.

Dodaj komentarz