„King Kong” – nowela filmowa

W marcu zamieściłem tu dość obszerny wpis poświęcony recepcji i promocji „King Konga” z 1933 roku w międzywojennej Polsce, pomyślany jako uzupełnienie i rozwinięcie prelekcji „King Kong: Amerykański król potworów”, którą miałem przyjemność wygłosić w Dolnośląskiej Bibliotece Publicznej we Wrocławiu.

We wpisie prezentowałem reklamy prasowe pokazów King Konga, jego recenzje a także inne dotyczącego go materiały. Wspominałem też, że na łamach tygodnika „Kino” ukazała się również nowela na podstawie filmu, tę jednak zostawię na inną okazję. Od zapowiedzi minęło już trochę czasu, ale w końcu możecie się z nią zapoznać.

Nowela, której autor podpisał się tylko inicjałami Z. D., ukazała się w dwóch częściach, w numerach 39. i 41. „Kina” z 24 września i 8 października 1933 roku. W numerze 41. opublikowano także recenzję filmu, którą prezentowałem w poprzednim wpisie. Warto zwrócić uwagę, że nowela nie zawiera największego spoilera – czytelnik nie dowiaduje się z niej, jaki był ostateczny los King Konga.

***

KING KONG

Nowela filmowa przeniesiona na ekran przez wytwórnię „R. K. O.”.

Realizacja: Shoedsack i Marion Cooper.

W rolach głównych: Fay Wray i 23 metrowy potwór King Kong.

Anna przystanęła przed wystawą sklepową. Jakże nęcą i kuszą rozłożone na wystawie piękne owoce i łakocie. Teraz dopiero Anna czuje jak bardzo jest głodna. Nie jadła już od dawna jak należy, a od dwóch dni nie miała nawet kromki chleba w ustach. Tak, życie statystki filmowej nie jest takie łatwe, jakby to się zdawać mogło. Od tylu dni bez­skutecznie przystaje przed bramą wytwórni, od tylu dni oczekuje życzliwego znaku, upragnionego słowa. Ma przecież taką ładną buzię, jasne piękne włosy, śliczne wyraziste oczy, zgrabną figurę. Lecz niemal każda statystka, zwracająca się po pracę jest również ładna z tą różnicą, że większość z nich ubiera się ładnie, podczas gdy ona nosi  zniszczoną suknię, która ją szpeci, zamiast dodawać uroku. Co będzie dalej, jak wybrnąć z tego straszliwego labiryntu życia? Od kogo spodziewać się pomocy, gdzie znaleźć pracę.

Wystawa sklepowa przykuwa wzrok Anny, nie ma siły, aby stąd odejść. Wyobraża so­bie smak piękne, wielkiej soczystej gruszki, która znajduje się na samym wierzchu. I nagle, Anna nie jest w stanie się opanować, właśnie właścicielka sklepu odwróciła się w stronę kupującego. Anna wyciąga szybko rękę, wspaniała gruszka jest już w jej posiadaniu, teraz trzeba tylko uciec, uciec jak najprędzej. Lecz nagle okrzyk:

– Mam cię, złodziejko.

Mocna ręka przytrzymuje ramię Anny. Czerwona twarz wykrzywiona złością, usta przeklinają, grożą wezwaniem policji. Co za bezczelność! Kradnie najwspanialsze owoce! Wokoło powstaje gwar i zamieszanie. Anna usiłuje się wydobyć, lecz bezskutecznie. Za chwilę znajdzie się już w rękach policji.

I oto poprzez gromadę rozzłoszczonych ludzi przechodzi spokojny wysoki pan.

– Proszę puścić tę dziewczynę, ja za nią zapłacę.

Wyjmuje portfel, rozmawia przez chwilę z właścicielką sklepu i oto Anna jest wolna. Wysoki pan ujmuje ją za rękę i spokojnie wyprowadza ze sklepu. Anna oszołomiona i niepewna przygląda mu się podejrzliwie. Lecz twarz mężczyzny budzi zaufanie.

– Wejdźmy do restauracji, pani jest głodna, a przytem chciałbym pomówić o pewnej ważnej sprawie z Panią.

Anna patrzy wciąż podejrzliwie, wydaje jej się, że śni. Mgły, ratunek, restauracja, poważna rozmowa, cóż to wszystko znaczy?

Po chwili siedzą już w restauracji. Elegancki pan wypytuje o wszystko, Anna opowiada. Powiada o tem jak nadaremnie szuka pracy, jak nie może odnaleźć nic odpowiedniego, jak od dwuch dni nic nie jadła, jak straciła już wszelką nadzieję. Zkolei przemawia jej towarzysz.

– Mam dla pani zajęcie. Czeka panią sława… pieniądze… i długa podróż morska.

Anna nic nie rozumie, lecz oto wyjaśnia się wszystko. Towarzysz Anny to znany reżyser filmowy, Karol Denham. Słyszała już o nim wielokrotnie. Znany reżyser, a jednocześnie kierownik ekspedycji filmowe, udającej się w nieznane kraje. Kilka filmów wykonał już Karol Denham, a wszystkie miał za tło nieznane, dalekie lądy, lecz w żadnym z nich nie grała jeszcze kobieta. Tym razem Karol Denham chce powierzyć główną rolę kobiecie, lecz nie może znaleźć takiej, która zdecydowałaby się odbyć daleką i zapewne niebezpieczną podróż, zwłaszcza, że cel podróży zostaje nieznany, otoczony tajemnicą.

Okręt gotowy jest już całkowicie do drogi, załoga uzbrojona, pisma donosiły, że Karol Denham posiada na pokładzie swego okrętu nawet bomby gazowe. Nic dziwnego, że w tych warunkach żadna ładna aktorka filmowa nie chce podjąć się zagrania nawet głównej roli Wszystko jest gotowe, lecz Karol Denham od kilku dni błąka się po mieście, szukając odpowiedniej kandydatki. I oto znalazł.

Anna jest statystką filmową. Anna posiada śliczną twarzyczkę i zgrabną postać i wreszcie Anna niema nic do stracenia, woli zaryzykować odbycie dalekiej i niebezpiecznej podróży, niż umierać w mieście z powodu głodu.

– Zgadzam się – mówi po chwili namysłu – jadę z panem.

Wszystko jest dziwne i tajemnicze. Anna znajduje się teraz na okręcie sama jedna śród tylu mężczyzn. Reżyser przedstawił jej kapitana, najmilszego człowieka pod słońcem, starszego już nieco pana, który otoczył śliczną dziewczynę ojcowską niemal troskliwością. Przedstawił jej również młodego porucznika Jacka. Porucznik Jack jest przystojny i bardzo męski, ale szorstki. Przytem nie lubi kobiet, oświadczył to Annie wyraźnie, powiedział szczerze, że wolały nie mieć żadnej baby na pokładzie okrętu. A jednak, mimo wszystko, mimo wieczne narzekania na kobiety, Annę ciągnie właśnie ku szorstkiemu porucznikowi. A szorstki porucznik, chociaż wyrzeka głośno, czuje widocznie także coś do pięknej dziewczyny, bo Anna słyszała wyraźnie, jak któregoś dnia czynił wyrzuty reżyserowi.

– Czyż wolno nam narażać na niebezpieczeństwo kobietę, obawiam się o Annę!

Obawia się o nią, troszczy się, myśli o niej! Serce Anny bije przyśpieszonem tempem. Czuje się szczęśliwa, bardzo, całkowicie szczęśliwa. Nie obawia się niczego, chciałaby tylko, aby ta podróż trwałą jaknajdłużej. Nie obchodzi jej wcale dokąd jadą i jakie im później będą grozić niebezpieczeństwa. Lecz porucznik Jack i kapitan okazują większe zaciekawienie, niż Anna. Chcieliby jednak wiedzieć dokąd płyną. Irytuje ich wieczna tajemniczość spokojnego reżysera. I wreszcie reżyser decyduje się opowiedzieć im o celu swej podróży. Daleko na wschodzie znajduje się jakoby tajemnicza wyspa, nie zaznaczona na żadnej mapie. Przez całą szerokość wyspy ciągnie się olbrzymi mur, zewnątrz którego mieszkają krajowcy, poza murem zaś znajduje się olbrzymia niezgłębiona dżungla o przedhistorycznej florze i faunie. Nad wyspą dzierży władzę King-Kong, o którym nikt nie wie dokładnie, co to takiego. Podobno jakiś potwór o olbrzymiej wielkości, któremu krajowcy składają co rok ofiarę. Tego właśnie Konga pragnie reżyser utrwalić na taśmie filmowej, na tle przedhistorycznej dżungli ułożyć scenarjusz filmowy.

Z niedowierzaniem słuchają kapitan i porucznik tej opowieści, lecz reżyser jest pewny siebie. Jadą wciąż na wschód i co kilka dni odbywają się próby zdjęć z Anną. Reżyser jest jednocześnie sam operatorem, zdejmuje dziewczynę we wszystkich możliwych pozach, lecz najwyraźniej zależy mu na wywołaniu na twarzy dziewczyny wyrazu przestrachu, przerażenia.

– Krzycz Anno! – woła – zobaczyłaś coś strasznego, coś okropnego.

I twarz Anny stara się wydobyć wyraz przerażenia. Anna krzyczy głośno, lecz w głębi duszy Anna jest niezmiernie szczęśliwa. Porucznik Jack znajduje się przecież tak blisko.

(C. d. n.)

***

***

KING KONG

– Wzywamy cię, wielki King Kongu.

– Przyjdź, wielki King Kongu!

– Przyjdź, przyjdź po swą ofiarę!

Krzyki, odgłosy muzyki, śpiewy i zamieszanie. Czarni tańczą, skaczą, krzyczą i zawodzą. Oto przed chwilą złożyli już ofiarę. Piękną, złotowłosą, białą dziewczynę, tak zręcznie porwaną z okrętu, przywiązaną do wielkich słupów, poza wrotami. Tam, dalej, ciągnie się niezgłębiona dżungla, z które ma przybyć straszliwy King Kong.

I oto nagle przerażenie opanowuje wszystkich. Słychać łomot druzgotanych drzew. King Kong nadchodzi! Krajowcy pochylają głowy i wyją przeciągłym głosem.

– King Kong, Kong, Kong!

Biała dziewczyna, przywiązana do słupów wydaje nagle okrzyk szalonego przerażenia. Tera już wie, co znaczy lęk! Bo oto zbliża się straszliwy potwór, olbrzymia, nieprawdopodobnie wielka mała, zbliża sę do niej, łamiąc i druzgocząc wszystko, co jej stoi na przeszkodzie! Zbliża się. Jest już tuż obo niej. Płoną olbrzymi ślepia. Dziewczyna mdleje. Jednym uderzeniem łapy zwala King King słupy, do których Anna jest przywiązana. Pochyla się nad dziewczyną, pomrukując. Tak, ta dziewczyna podoba mu się! Jest inna niż te czarne dziewczyny z wyspy. Podnosi Annę, która cała mieści się w jego ogromnej łapie i wydając okrzyk, który przypomina uderzenie gromu, pędzi ze swą zdobyczą wgłąb lasu.

*

Porucznik Jack szaleje z rozpaczy. Przybyli na wyspę w chwili, gdy wielka małpa uciekła już ze swą zdobyczą wgłąb dżungli. Rozstawili straże przy wrotach, rozpędzili czarnych, a teraz idą śladem King Konga, śladem, który przejmuje ich grozą, gdyż są to ślady olbrzyma. Mimo to, ekspedycja posuwa się nieustraszenie naprzód. Nagle czyjś okrzyk ostrzega ich o grożącem niebezpieczeństwie. Tuż przed nimi ukazuje się olbrzymie zwierzę, przedhistoryczny potwór z rodziny dinosaurów. Wielkie zwierzę o chropowatej skórze, najeżonej olbrzymiemi kolcami.

– Strzelać! – pada rozkaz.

Lecz kule nie imają się okropnej bestji, nie ranią nawet skóry, zwierzę idzie naprzód. Dopiero karabin maszynowy zdołał powalić potwora. Jedna przeszkoda pokonana! Oto teraz trzeba zbudować tratwę i przepłynąć rzekę.

I nagle, gdy tratwa kołysze się już na wodzie, zjawia się zwierze jeszcze straszliwsze. Znowu potwornie wielkie, o niezmiernie długiej szyi, z otwartą paszczą, w której sterczą olbrzymi kły. Głowa jest krótka, lecz tułów liczy przeszło dziewięć stóp. Potworne to zwierzę posiada niezwykłą siłę. Wyłania się z pod wody. Jednym ruchem wywraca tratwę. Marynarze ratują się wpław ucieczką. Straszliwe zwierzę chwyta kilku i miażdży w zębach. Jeden z marynarzy wdrapał się na drzewo, lecz to również nie pomaga; potwór łamie je jednym chwytem i ściąga człowieka na ziemię, aby tam po sekundzie walki, zabić go.

Porucznik Jack idzie wciąż naprzód. Nagle staje, jak wryty. Oto widzi niedaleko przed sobą straszliwą małpę, widzi King Konga, w którego łapie znajduje się ukochana dziewczyna. Oto zbliżyli się do przepaści. Porucznik kryje się w jamie i obserwuje każdy ruch małpy. Ponad przepaścią leży wielkie drzewo, pod którem potwór chce się przedostać. King King kładzie więc dziewczynę na ziemi, a sam bada teren. Zauważa, że w jamie pod drzewem ktoś się ukrywa. Sięga więc tam łapą. Porucznik wyciąga nóż i King Kong cofa swą łapę wściekły i skaleczony. Lecz nagle uwagę jego zwraca krzyk Anny. Dziewczyna krzyczy, bo oto zbliża sie do niej olbrzymi jaszczur. King King wraca. Jednym susem rzuca się na straszliwego jaszczura i rozpoczyna się walka, z której wreszcie po kilku minutach wychodzi zwycięsko King Kong. Zdruzgotał jaszczurowi szczękę i zwalił go na ziemię. Chwyta teraz znowu dziewczynę i biegnie z nią przed siebie.

Zrozpaczony porucznik chce iść za nim, lecz w tej samej chwili ukazuje się reżyser. Krótka narada, wynikiem której jest powrót reżysera na brzeg i przygotowanie pomocy z pozostałej załogi, ci bowiem, którzy weszli na wyspę zginęli wszyscy. Porucznik zaś wrócić nie chce. Musi uratować Annę! Nie można pozwolić, aby została w rękach potwora.

Szybko dąży więc olbrzymiemi śladami małpy. King Kong przedostał się do swej jaskini. Na górze są wielkie skały, na dole rzeka. Porucznik dąży tuż za nimi. Miłość dodaje mu sił, miłość kieruje każdym jego krokiem w tej niebezpiecznej wyprawie.

King Kong mruczy z zadowoleniem. Przygląda się swej ofierze, potężną ręką zaczyna ściągać z niej sukienkę. Podoba mu się biała złotowłosa dziewczyna, jeszcze nigdy takiej nie widział.

Lecz oto grozi nowe niebezpieczeństwo. W pobliżu znajduje się olbrzymi wąż. Więc King Kong kładzie Annę na ziemi i znowu zabiera się do walki. Tym razem przeprawa jest ciężka. Ogromny wąż nie poddaje się tak łatwo. Swym olbrzymim ogonem opasuje szyję małpy, usiłuje ją zadusić. Lecz King Kong walczy z całą zaciętością. Strąca ze siebie wreszcie węża, dusi go łapami i odrzuca precz. Chce wrócić do jasnowłosej dziewczyny, gdy zagradza mu drogę wielki, dziwaczny ptak, przypominający nietoperza, bardzie tylko niesamowity. Walka z ptakiem nie przedstawia dla King Konga specjalnych trudności. W mgnieniu oka druzgocze mu skrzydła i zabija go.

Odwraca się, aby podnieść z ziemi swą dziewczynę. Lecz dziewczyny niema – znikła. Przed chwilą, podczas walki King Kinga z wielkim ptakiem, ukazał się porucznik Jack. Szybkim ruchem schwycił ukochaną i pobiegł z nią nad brzeg przepaści. Ku dołowi zwisały wielkie grube ljany. Bez wahania porucznik chwyta się ljan i wraz z ukochaną opuszcza się na dół. Lepsza śmierć, niż pozostanie w łapach tego potwora.

King Kong zwyciężył przed chwilą swych nieprzyjaciół i z jego piersi wydobywa się zwycięski ryk! Lecz teraz spostrzega ucieczkę dziewczyny. Biegnie nad brzeg przepaści. Chwyta koniec ljan, stara się je wciągnąć ku górze. Wówczas porucznik puszcza ljany i wraz z ukochaną pada z wysokości wody.

*

Załoga czeka na brzegu niecierpliwie. Kapitan z reżyserem naradzają się.

– Nie wrócą, nie wrócą już nigdy! – mówi kapitan ze smutkiem – napewno zginęli.

Lecz oto ktoś krzyczy radośnie. Z oddali widać biegnących Annę i Jacka, zdołali się uratować. Przepłynęli rzeczkę. Lecz tuż za nimi pędzi oszalały King Kong. King Kong druzgocze wszystko po drodze, wywala wrota muru i pędzi na brzeg. Nie pomagają strzały, nie pomagają karabiny maszynowe. Dopiero bomba gazowa obezwładnia potwora. King Kong pada bezsilny na ziemię. I wówczas reżyser postanawia.

– Weźmiemy go ze sobą. Będzie to niezwykła sensacja dla całego świata.

*

Wielkie miasto! Gazety przepełnione są sensacyjną nowiną. Oto wróciła słynna ekspedycja filmowa Karola Deshama. Wróciła po przebyciu tysiąca niebezpieczeństwo. Cudem ocaliła z rąk potwora gwiazdę filmową. A nadomiar wszystkiego przywiozła ze sobą niezwykłą małpę, straszliwego King Konga, którego można będzie oglądać wieczorem w teatrze.

Przed teatrem szalone tłumy! Każdy pragnie zobaczyć potworną małpę, każdy pragnie zobaczyć ocaloną dziewczynę, która nazajutrz ma poślubić swego zbawcę, porucznika Jacka.

Anna niechętnie zgadza się na udział w przedstawieniu. Nie może jednak odmówić reżyserowi. King Kongu budzi w niej najokropniejsze wspomnienia. Obawia się małpy nawet teraz, chociaż jest związana i okuta.

Porucznik Jack dodaje jej otuchy.

– Nie bój się, Anno! Jestem z tobą.

– Takbym chciała, aby to już było jutro…

Usta ich łączą się znowu w długim pocałunku. Anna nie obawia się już niczego, chroni ją przecież miłość ukochanego człowieka.

Teatr jest przepełniony. Na scenie ukazuje się reżyser.

– Ujrzycie w kajdanach pierwotnego władcę przedhistorycznej wyspy! – oznajmia.

I rzeczywiście oczom zdumionych widzów ukazuje się olbrzymia, potworna małpa, przymocowana do swego rusztowania żelaznemi sztabami.

King Kong rozgląda się groźnie wokoło. Widzi przed sobą tłumy ludzi. Lecz nagle spostrzega piękną jasnowłosą dziewczynę. To przecież jego dziewczyna! To przecież dziewczyna, którą miał już w ręku i którą odebrano mu podstępnie! To przecież ta, którą wierny lud na wyspie złożył mu w ofierze.

King Kong chce ją zdobyć na nowo. King Kong szarpie się groźnie i nagle rozlega się głuchy jego pomruk.

Publiczność jest w strachu. Wprawdzie małpę mocno przykuto, lecz nagle w chwili, gdy reflektory oświetlają jasno śliczną twarzyczkę Anny, małpa czyni gwałtowny ruch i nagle oswobadza się z oków. Nic jej teraz nie zdoła zatrzymać. Musi znowu zdobyć jasną dziewczynę!

Krzyki, panika, przerażenie! Uciekają, jak szaleni, wszyscy widzowie z teatru. Porucznik Jack obejmuje ramieniem narzeczoną i szybko ucieka z teatru. Małpa pędzi ich śladem.

Na ulicy trwa panika. Głośno zawiadamia wszystkich radjo o ucieczce King Konga. Wszyscy uciekają przed zbliżeniem się straszliwego potwora. King Kong wspina się po murze wielkiego drapacza nieba. Widział, że w tym domu schroniła się jego dziewczyna, zagląda więc do wszystkich okien.

Oto tu spostrzega leżącą na łóżku jakąś dziewczynę. Może to Anna, może to jego żona. Wsuwa olbrzymią łapę i wyciąga dziewczynę z łóżka. Nie, to kto inny. King Kong szuka Anny, ta mu niepotrzebna. Obojętnie więc wypuszcza dziewczynę z łapy i ta spada na dół na ulicę z wysokości trzydziestu pięter.

Radjo rozbrzmiewa głośno, zbiera się policja. Co czynić? Jak ratować miasto przed oszalałą małpą?… King Kong dalej zagląda do okien, przerażają wszystkich i szukając złotowłosej dziewczyny.

I nagle spostrzega. Znowu straszliwa łapa wsuwa się do pokoju. Nie pomaga obrona Jacka. Po chwili zemdlona Anna znajduje się już w mocy King Konga.

Teraz małpa wchodzi na taras na dachu domu. Kładzie swą zdobycz na ziemi, siada obok i patrzy na nią zachwyconym wzrokiem. Tak, ta żona podoba mu się stanowczo! Zdobył wreszcie swoją białą dziewczynę. Lecz cóż to? Nad tarasem zaczynają nagle krążyć jakieś dziwne ptaki. King Kong patrzy ze zdziwieniem. Nie wie, co to ma znaczyć. Nie wie, że na pomoc wysłano kilka samolotów, które obsypią go pociskami. King Kong sądzi, że to ptaki, podobne do tych, z któremi tak często walczył na wyspie. Wyciąga więc olbrzymią łapę, starając się chwycić je w przelocie. Udaje mu się to zresztą. Jeden z samolotów zostaje strącony przez King Kinga. Lecz pozostałe krążą wyżej i obsypują go pociskami.

Z. D.

***

***

Dane bibliograficzne: King Kong, „Kino”, r. 4, nr 39, 1933, str. 10; Z. D., King Kong, „Kino”, r. 4, nr 41, 1933, s. 15.

Dodaj komentarz