Z historii cenzury: Jak Marco Polo stał się McPoolem

Nie jestem zbyt wielkim fanem szeroko rozumianej cenzury (choć uważam, że w niektórych sytuacjach jest potrzebna), zwłaszcza tej siermiężnej – spod znaku „ciąć, ciąć, ciąć”. Ale nie potrafię na jakimś przynajmniej poziomie nie szanować tej dokonywanej z fantazją, rozmachem i jakimś pomyślunkiem.

Na przykład tej, której poddano w faszystowskich Włoszech film Marco Polo (The Adventures of Marco Polo, 1938, Archie Mayo) z Garym Cooperem. Kojarzycie ten film? Nie? Nie ma się czym przejmować – znać go raczej nie warto.

Warto za to wiedzieć, co zrobił z nim włoski dystrybutor po tym, jak cenzorzy zarzucili filmowi, że przedstawia w złym świetle włoskiego bohatera narodowego, i stwierdzili, że w takiej postaci nie może trafić na ekrany.

Dystrybutorowi nie w smak było rezygnować z wyświetlania filmu, toteż skorzystał z dobrodziejstwa dubbingu (wszystkie zagraniczne filmy wyświetlane wówczas we Włoszech musiały być dubbingowane) i bez zbędnych ceregieli zmienił w nim tożsamość głównego bohatera i kilka innych detali.

Tak oto Wenecjanin Marco Polo stał się Szkotem McPoolem, a film trafiła na ekrany pod tytułem Szkot na dworze wielkiego chana (Uno Scozzese alla corte del Gran Kan).

Kurtyna.

Szanuję fantazję.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 16 maja 2020 roku.

Dodaj komentarz