Czechosłowackie wydanie serii komiksowej „Bogowie z kosmosu” i jej losy w innych krajach

Dzieciaczkiem będąc, odkrywałem serię komiksową „Według Ericha von Dänikena” (aka „Ekspedycja”, aka „Bogowie z kosmosu”) nie po kolei. Zacząłem od drugiego albumu (Ludzie i potwory), ponieważ akurat ten kupili mi kiedyś rodzice. I choć ciekawiły mnie dalsze losy Ais i jej ekipy, na jakimś czas moja przygoda z serią zakończyła się na tym jednym tomie. Nieco później odkryłem w lokalnej bibliotece cztery inne, w tym pierwszy, i co jakiś czas je wypożyczałem. Szósty album trafił w moje ręce znacznie później i na tym etapie zostałem już na długie lata (i w sumie dobrze się złożyło, bo ostatnie dwa tomy są już bardzo słabe).

No dobra, wjeżdżają mi tu jakieś kombatanckie opowieści, a nie o tym tak naprawdę chciałem. Wróćmy więc do tego momentu, gdy pisałem, że przygodę z serią zacząłem od drugiego albumu. Bo to prawda. Ale ja chociaż miałem możliwość poszukania pierwszego tomu. Czego nie można powiedzieć o obywatelach Czechosłowacji.

„Co? Zaraz. Jaka Czechosłowacja?” – możecie zapytać. Ano ta, co przestała istnieć w 1992 roku. Oto bowiem w 1990 roku nakładem wydawnictwa Stratos ukazał się tam pierwszy tom serii komiksowej „Návštěvnící z kosmu” o tytule Lidé a netvoři. Brzmi znajomo? Tak. Było to tłumaczenie Ludzi i potworów. Tak. Wydawnictwo Stratos rozpoczęło publikację serii od drugiego tomu. Zapowiedziało także następny tom – Boj o planetu, czyli przekład trzeciego albumu oryginalnej serii. Zanim jednak zdążyło go opublikować, przestało istnieć. Po wydaniu zaledwie jednego komiksu.

Czesi i Słowacy byli jednak i tak w dość komfortowej sytuacji… No, przynajmniej w porównaniu ze Szwedami, który także dostali tylko jeden album z serii. Tyle tylko że tam rozpoczęto jej wydawanie od tomu piątego. Od piątego albumu serię wydawano także w Danii – tam jednak ukazały się dwa tomy. Tak samo wyglądała rzecz w Norwegii i Finlandii.

Dla odmiany w takiej Grecji cykl publikacyjny szedł po bożemu (he, he, bo wiecie, „Bogowie z kosmosu”, złoto komedii). Ale skończyło się na trzech albumach. To zresztą i tak o dwa albumy więcej niż we Francji i w Jugosławii, gdzie ukazał się tylko pierwszy. W Wielkiej Brytanii wyszły cztery, a w Hiszpanii i Holandii – sześć. I to by było na tyle. Poza Niemcami cała seria ukazała się tylko w Polsce, a i tu dopiero po wielu latach, bo pierwotnie nie wydano ostatniego, ósmego, albumu. Generalnie rzecz biorąc, opowieści o ogromnej popularności serii na rynkach światowych są… no, opowieściami, i to dość przesadzonymi.

A na koniec ciekawostka związana z wydaniem czechosłowackim – to było jedynym poza polskim z okładkami autorstwa Bogusława Polcha i jego kolorami, ponieważ bazowało na wydaniu Krajowej Agencji Wydawniczej. W reszcie krajów bazowano na wydaniach niemieckich, dla których Polch nie robił okładek i kolorów. Nieco wychylili się tylko Francuzi, którzy zachowali niemieckie kolory, lecz przygotowali własną okładkę. I te kolory to też ciekawy temat, ale już na inny wpis.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 2 kwietnia 2022 roku.

P.S. Dziękuję Mateuszowi Trąbińskiemu i Maciejowi Szatce za zwrócenie mi uwagi na, kolejno, holenderskie i jugosłowiańskie wydanie serii, o których wcześniej nie słyszałem i których nie uwzględniała oryginalna wersja wpisu.

Dodaj komentarz