Piękne komiksowe dziwactwo Shane’a Simmonsa

Dziś mam dla Was komiksową polecankę, którą chciałem podrzucić tu od dawna, ale jakoś się nie złożyło. Polecankę, lojalnie ostrzegam, specyficzną, która pewnie nie każdemu podejdzie.

Jeśli zdarzyło się Wam ciut dłużej posiedzieć w środowiskach, w których dyskutuje się o komiksach, z pewnością niejednokrotnie mignęły Wam rozmowy o tym, co jest ważniejsze w komiksach – scenariusz czy rysunki? Nie wiem, jak Wy, ale ja stoję na stanowisku, że jednak scenariusz.

Najwyraźniej podobnie uważa Shane Simmons, twórca komiksowej sagi rodu Gethersów, na tę chwilę liczącej już trzy tomy. Wszystko (no, nie wszystko-wszystko, ale wszystko związane z tym projektem) zaczęło się w 1991 roku, kiedy to Simmons wpadł na pomysł historii życia Rolanda Gethersa. A zmaterializowało się w dwa lata później, gdy do sprzedaży trafił jego minikomiks Longshot Comics: The Long and Unlearned Life of Roland Gethers. Większy natomiast rezonans projekt zyskał, gdy w 1995 roku ukazał się nakładem Slave Labor Graphics.

Longshot Comics: The Long and Unlearned Life of Roland Gethers to komiksowa historia (fikcjonalnego) życia tytułowego Rolanda Gethersa, który przyszedł na świat w 1860 a zmarł w 1949 roku, a zarazem historia imperium brytyjskiego, od czasów, gdy nigdy nie zachodziło pod nim słońce, do odbudowy zniszczeń po II wojnie światowej.

Roland Gethers, urodzony w rodzinie górników, żył, marzył, uczył się, pracował, płodził dzieci (no, po pewnym czasie, bo początkowo miał z tym problem, z tytułu purytańskiej moralności brytyjskiego społeczeństwa), walczył na wojnie brytyjsko-zuluskiej i froncie I wojny światowej, dalej pracował, chorował, a w końcu zmarł i został pogrzebany. Simmons, choć Kanadyjczyk, przedstawia jego dzieje w duchu najlepszych wzorców brytyjskiego humoru, mocno czarnego, a w finale nawala na pełnej mocy po emocjonalnej perkusji. Jest to rzecz piękna i w tej kwestii nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym.

To jednak nie historia (choć świetna) stanowi najciekawszy aspekt przedsięwzięcia, lecz jego forma. Otóż Simmons rozrysował ją na panele z dialogami i kropkami reprezentującymi postaci ludzkie oglądane z bardzo dużej odległości. Tak, tak. Tak wygląda cały właściwy komiks (czyli komiks minus parateksty typu okładka, wstęp, posłowie). 3840 panele na 24 stronach.

Jako materiał ilustracyjny wybrałem dla Was front okładki, jej tył (turbozabawny!), całą przykładową planszę (pierwszą) i fragmenty dwóch innych – część scenki w szkole, gdzie młody Roland uczy się, dzięki rózdze, że nie poddaje się dyskusji zajebistości imperium brytyjskiego, i całą przedstawiającą szkolenie poborowych przed wysłaniem ich do walk z Zulusami.

Z całego serca polecam!

Wpis pojawił się na fanpejdżu 3 października 2021 roku.

Dodaj komentarz