Fantazja o dociekliwym spowiedniku zainspirowana pewną książeczką z 1901 roku

Wystawcie sobie taką sytuację.

Wchodzicie do konfesjonału. Jest ciemno. Za kratką oddzielającą od Was spowiednika widzicie tylko sugestię ludzkiej twarzy. Rozmazany nos, kontur ust, może jakieś błyśnięcie oka. Stresujecie się, bo musicie wyznać księdzu intymne szczegóły swojego życia. Może nawet zastanawiacie się, dlaczego to robicie. Ale jak mus, to mus. Więc wyliczacie. Nie jest lekko. Krępujecie się, może coś nawet zatajacie. A gdy już myślicie, że jest koniec, zza drugiej strony kratki dochodzi Was głos księdza:

– A powiedzcie. Jak tam u was z lekturami. Takiego Dumasa to czytacie?

– Słucham? – pytacie, rozglądając się niepewnie po konfesjonale.

– Dumasa. Ojca. Albo nawet i syna. Czytacie? – spokojnym głosem rozwija pytanie ksiądz.

– Dumasa? – dopytujecie, bo nie macie pojęcia, o co mu chodzi, a zmieszanie stopniowo przeradza się w panikę.

– No Dumasa. Trzej muszkieterowie, Hrabia Monte Christo, Dama kameliowa, choć to już syn. Czytaliście? – ksiądz dopytuje, głosem niby wciąż spokojnym, ale wyczuwacie lekkie rozdrażnienie.

– Nie… – odpowiadacie zgodnie z prawdą, ale też obawą, co o was spowiednik pomyśli.

– Hmm… A takiego na przykład Balzaca. Czytaliście coś? – ksiądz dobrodziej najwyraźniej nie zamierza odpuścić.

– No, coś tam się słyszało, ale też nie… – odpowiadacie, a zimny pot spływa wam po plecach. Wpatrujecie się w kratkę, próbując wyczytać coś z ukrytej w mroku twarzy spowiednika.

– A Mickiewicza, naszego wielkiego wieszcza? – podnosi lekko głos ksiądz.

– Tak! – wykrzykujecie z ulgą – Mickiewicza jak najbardziej. „Dziady”, „Pana Tadeusza”… – kontynuujecie, próbując sobie przypomnieć, co jeszcze napisał.

– A jego Kościół urzędowy i mesjanizm? – niby od niechcenia wtrąca ksiądz.

– Oczywiście! – odpowiadacie stanowczo, choć nie macie pojęcia, o czym mowa, ale cała sytuacja jest tak stresująca, że chcecie jak najszybciej wyjść.

– A to niedobrze… – odpowiada spowiednik – bo jest na indeksie ksiąg zakazanych.

***

Tak właśnie wyobrażam sobie spowiedzi z początku XX wieku po lekturze książeczki Praktyczne zestawienie praw kościelnych co do czytania książek zakazanych autorstwa księdza doktora Karola Szczeklika z 1901 roku.

Poradnik Szczeklika zawiera m.in. takie zalecenie:

Jakżeż w praktyce postąpić, gdy nam się oskarża penitent, że czytał książkę zakazaną? Należy się spytać o autora i tytuł książki. Jeżeli spowiednik ją zna i wie, że jest zakazaną, to sprawa już wyjaśniona. Jeżeli zaś nie zna tej książki, należy się spytać o jej treść i tendencyę, z tego wyrobi sobie sąd o wartości książki. — Przyczem zważyć należy na zdanie św. Alfonsa: »W tych kwestyach lepiej jest zwykle za ostrzejszem iść zdaniem«.

Nie ma tu, ani w innych partiach książeczki, eksplicytnego nakazu, by spowiednik sam z siebie drążył temat szkodliwej lektury, a wręcz przeciwnie – wyimek zdaje się sugerować, że jeśli spowiadająca się osoba sama nie poruszy tej kwestii, to spowiednik nie powinien w nią wnikać. Niemniej – przesadnie dociekliwy ksiądz nie jest czymś, co szczególnie trudno mi sobie wyobrazić. I sobie wyobraziłem.

Książeczkę można w całości przeczytać w zasobach biblioteki cyfrowej Polona.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 14 lutego 2022 roku.

Dodaj komentarz