„Bajtek” o seksie w grach i programach komputerowych

Przed Wami artykuł z 11. numeru pisma „Bajtek” z 1995 roku o tytule „Cycki z CD-ROM czyli o czym widzieć nie chcemy” (na okładce zmieniony na „Seks na CD czyli o czy wiedzieć nie chcemy”).

Tekst dotyczy jednego z aspektów ciekawego problemu szeroko rozumianych przemysłów rozrywkowych z pierwszej połowy lat 90. ubiegłego wieku, czyli – co właściwie można zrobić z tymi płytami CD-ROM, skoro już je wynaleziono, a ich czytniki są montowane w kolejnych urządzeniach elektronicznych.

Temat sam w sobie jest interesujący, więc zupełnie nie dziwi mnie, że próbowano odnieść się do niego w „Bajtku”, który miał przecież być pismem o wszystkim związanym z komputerami. Jego realizacja to jednak inna historia.

Artykuł muszę sobie jeszcze przemyśleć, bo przypuszczam, że przyda mi się do zajęć z historii mediów wizualnych, ale tak na prędkości mam trzy wnioski i jedno pytanie.

Zacznę od wniosków.

Po pierwsze, jestem pewien, że autor artykułu nie widział większości programów, o których pisze, i zna je tylko z zagranicznych tekstów.

Po drugie, podejrzewam (bo pewności nie mam), że autor miał problem z pisaniem o seksie i pornografii w sposób rzeczowy, dlatego tak często (asekuracyjnie) wchodził w tryb heheszków.

Po trzecie, sądzę, że autor nie do końca wiedział, jak wyglądała współczesna mu, legalnie funkcjonująca zachodnia branża pornograficzna (stąd choćby ta myśl: „Cechą pornografii bowiem jest niechlujność kopii czy rejestracji. Wywołująca zachwyt specjalistów cyfrowa perfekcja przenoszenia obrazów nie ma większego znaczenia dla odbiorców treści porno”).

A pytanie dotyczy fragmentu, w którym autor omawiając takie gry, jak Man Enough i National Lampoon’s Blind Date, stwierdza: „Jako prawdziwy mężczyzna sprawdzasz się w kontaktach z różnymi paniami z agencji towarzyskiej […]. Ich gierki i puenta całej zabawy ukierunkowuje akcję na seks ręczny”.

Czy ja dobrze rozumiem, że autor ma tu na myśli, że finał zabawy jest taki, że gracz hehehe, jedzie na ręcznym, głaszcze pingwina, wali gruchę, trzepie kapucyna czy jak tam jeszcze wówczas mówiono na masturbację? Nie żartuję. Naprawdę nie mam pojęcia, czy o to właśnie mu chodzi, czy może ma jakieś, niejasne dla mnie, mylne wyobrażenie o mechanice tych gier.

Z tym pytaniem Was zostawię, a osoby zainteresowane tematem zachęcę do rzucenia okiem do tego tekstu.

***

***

Dane bibliograficzne: Anna Myszka, Cycki z CD-ROM czyli o czym wiedzieć nie chcemy, „Bajtek”, nr 11, 1995, s. 45-49.

Dodaj komentarz