Kobieta i bestia, czyli filmowa historia grozy

Nie jest żadną tajemnicą, że lubię dłubać w starej prasie, zwłaszcza filmowej – blog ma przecież dział „Prasa z lamusa”, a większość zamieszczonych w nim wpisów pochodzi z periodyków filmowych. A lubię, bo można znaleźć w niej cudowne rzeczy.

I tak na przykład dwa lata temu w jednym z numerów tygodnika „Kino” z maja 1931 roku znalazłem krótką historyjkę sensacyjną (a wręcz: grozy), która nie dość, że dotyczy świata filmu, ewokuje Zabójstwo przy Rue Morgue Edgara Allana Poego, to jeszcze stanowi wczesną narrację spod znaku „prawdziwa śmierć na ekranie jako atrakcja”.

W opowiastce tej młoda, aspirująca aktorka (lub dziewczę aspirujące do bycia aktorką) udaje się wraz z reżyserem do jego atelier, by wciąć udział w realizacji filmu, który – jak sądzi – otworzy jej drogę do Hollywood. Gdy dociera na miejsce, z przerażeniem odkrywa, że reżyser ma cokolwiek niekonwencjonalny pomysł na film. Na tym poprzestanę, chciałoby się rzec – by uniknąć spoilerów, ale po ilustracji, którą opatrzono historyjkę, możecie się domyślić, do czego wszystko zmierza.

Magiczne. Doprawdy: magiczne!

***

Kobieta i bestja

Taksówka mknęła po gładkim asfalcie, kołysząc lekko na zakrętach. Panna Lili, wtuliwszy się w kąt, snuła śmiałe plany na przyszłość: Tak, tak, jeżeli dobrze zagra – ale czuje, że zagra napewno dobrze – zaangażują ją do następnego filmu a potem – jeszcze do innego – a potem wyjedzie do Hollywood.

Tak się zadumała, że nie zauważyła, kiedy auto stanęło – a pan, który milcząc obserwował ją przez całą drogę – już wysiadł i eleganckim ruchem podawał Lili rękę…

Podczas gdy płacił, rozglądała się po cichej, szarej ulicy – i znowu ogarnął ją nieokreślony lęk. Ta ulica, której nie zna, – ten pan, o którym tak niewiele wie – wreszcie ten dom, taki ponury, straszny. Zrobiło jej się nieswojo – chciała jechać z powrotem – ale taksówka ruszyła z miejsca, a pan oznajmił, że tu właśnie mieści się atelier filmowe. Na jego twarzy zakwitł uśmiech tak dobrotliwy, że z otuchą zaczęła wstępować na szerokie kamienne schody. Na pierwszym piętrze pchnął lekko jakieś drzwi. Gdy się za nimi znaleźli – zdziwiła ją głucha cisza i pustka w studjo oraz bezładne dekoracje.

Nagle coś spadło na jej głowę, jednocześnie poczuła słodko-mdły zapach i ogarnęły ją ciemności.

Straciła przytomność.

*

Kiedy otworzyła oczy – ujrzała tę samą twarz, lecz jakże inną! Wykrzywioną paroksyzmem szału. Oczy straszliwe wpatrywały się w nią zachłannie. Chciała się zerwać, lecz poczuła, że jest skrępowaną. Ogarnął ją lęk. Patrzyła w tę okropną twarz, nie mogąc oderwać oczu.

– Boże ratuj! – jęczała – puśćcie mnie!

– Nie! nie! puścić teraz? Kiedy nareszcie mogę nakręcić film, jakiego świat nie widział? Nie! Oto za chwilę żywą kobietę rozszarpie goryl!

To mówiąc, szaleniec podszedł do drzwi – otworzył je – a sam pośpiesznie wspiął się na rusztowanie, gdzie umieszczony był aparat.

Wypuszczoną z ciemnej klaski bestję w pierwszej chwili oślepiło rażące światło jupiterów, przysiadła na zadzie, mrużąc małe, ledwie widoczne pod kudłami oczy. Ujrzawszy kobietę, nie kwapiła się zbytnio – raczej ociągała się, widocznie zatrwożona. Szaleniec, niecierpliwy, zaczął podjudzać zwierzę dzikiemi okrzykami, a kiedy i to nie skutkowało – rzucił weń żelazną antabą.

Skutek był nadzwyczajny! Goryl, rycząc ze wściekłości, zamiast rzucić się na kobietę, skoczył na rusztowa¬nie, czepiając się desek ostremi pazurami.

Mężczyzna zbladł – w obliczu nie¬ bezpieczeństwa na chwilę wróciła mu przytomność. Stracił równowagę, zatrzepotał rękami i runął w dół.

*

Kiedy panna Lili odzyskała przytomność, ujrzała pochylone nad sobą dwie twarze. Rozbieganemi oczami szukała wkoło goryla i szaleńca…

– Niech się pani nie lęka – odezwał się jeden z panów, widząc jej przerażenie – jest pani pod naszą opieką. Istotnie groziło pani wielkie niebezpieczeństwo, ale minęło. Reżyser nasz uciekł ze szpitala warjatów, chcąc dokonać iście potwornego czynu! Całe szczęście, że przybyliśmy w porę. Dokąd pani każe się odwieźć?

***

***

Dane bibliograficzne: Marjora Ł-ska, Kobieta i bestja, „Kino”, r. 2, nr 11, 1931, s. 10.

Dodaj komentarz