Obrazkowa wojna z czerwonym zagrożeniem

Subiektywna dziesiątka najlepszych antykomunistycznych historii w amerykańskim komiksie lat 50. XX wieku.

Zimna wojna odcisnęła się silnym piętnem na amerykańskiej kulturze popularnej, zwłaszcza filmie i komiksie. Jej popkulturowe dziedzictwo stanowią setki mniej lub bardziej otwarcie antykomunistycznych narracji, tworzonych ze zmiennym natężeniem niemal od chwili zakończenia II wojny światowej aż do rozpadu ZSRR. Na gruncie komiksu szczytowy okres symbolicznej walki z czerwonym zagrożeniem przypadł na lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte, z pominięciem krótkotrwałego odprężenia, jakie wystąpiło po 1956 roku w reakcji na kompromitację makkartyzmu w oczach opinii publicznej, destalinizację ZSRR i odwilż w relacjach amerykańsko-radzieckich.

Daleko posunięte zaangażowanie amerykańskiej branży komiksowej w batalię z ideowym i politycznym wrogiem USA nie było bynajmniej zjawiskiem bezprecedensowym. Wszak jeszcze przed przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do II wojny światowej część twórców komiksów stawiała swych bohaterów naprzeciw hitlerowskich hord, początkowo zawoalowanych, później zaś wskazywanych eksplicytnie, zaś po ataku na Pearl Harbor obrazkowi herosi równomiernie rozkładali ciosy między żołnierzy i agentów nazistowskich Niemiec i imperialistycznej Japonii. O ile jednak w okresie II wojny światowej przemysł komiksowy przystąpił do dzieła spontanicznie, o tyle dekadę później uczynił to po części ze względu na wysuwaną pod jego adresem krytykę (choć istotną rolę odgrywały również osobiste przekonania jego pracowników i komercyjne motywacje wydawców).

Po zakończeniu wojny rynek komiksowy intensywnie się rozwijał, zarówno pod względem liczby ukazujących się tytułów, jak i wyników sprzedaży. Równolegle jednak medium było atakowane przez polityków, kler, psychologów i grupy rodzicielskie za rzekome ogłupianie i demoralizowanie młodzieży, rozbudzanie w niej fascynacji przemocą i makabrą, a nawet propagowanie komunizmu. W kilku miejscach, jak choćby w Binghamton w stanie Nowy Jork, doszło wręcz do przypadków publicznego palenia komiksów. Zaangażowanie się branży komiksowej w antykomunistyczną krucjatę wynikało po części z chęci zademonstrowania jej patriotycznej postawy i społecznej odpowiedzialności.

Główne areny walki z czerwonym zagrożenie w ramach amerykańskiego rynku komiksowego lat pięćdziesiątych stanowiły tytuły wojenne i szpiegowskie, wątki (anty)komunistyczne pojawiały się jednak również – choć w mniejszym natężeniu i nie zawsze w sposób dosłowny – na kartach komiksów superbohaterskich, kryminalnych, przygodowych, fantastycznych, grozy, a nawet romansów. Bohaterowie kolorowych zeszytów, którzy nie walczyli na froncie, począwszy od obdarzonych nadludzkimi zdolnościami superherosów, a skończywszy na zwykłych obywatelach, regularnie stawali naprzeciw radzieckich agentów, próbujących przeprowadzić akcję sabotażową, wykraść amerykańskie sekrety militarne i naukowe, zorganizować czerwoną piątą kolumnę na terenie USA, dokonać komunistycznego przewrotu w innych krajach lub zaszkodzić amerykańskim relacjom dyplomatycznym. W przypadku opowieści fantastycznych zimnowojenne niepokoje wygrywano zazwyczaj na sposób metaforyczny, zastępując komunistów różnorakimi monstrami i przedstawicielami pozaziemskich cywilizacji, dokładając jednak starań, by symbolika była czytelna.

Poniżej przedstawiam skrajnie subiektywną listę dziesięciu najlepszych antykomunistycznych historii, jakie zagościły w latach pięćdziesiątych na łamach komercyjnych amerykańskich tytułów komiksowych. Choć podstawowy klucz doboru opowieści stanowiła ich miodność (co często przekłada się na kuriozalność), postarałem się jednocześnie o to, by prezentowały one możliwie szerokie spektrum gatunkowe i tematyczne. By uniknąć wartościowania, wykaz ułożyłem w porządku chronologicznym.

1. Śmiertelna pułapka w Iranie (Death Trap in Iran), „T-Man” #3, styczeń 1952, Quality Comics.

Peter Trask, pracownik amerykańskiego Departamentu Skarbu, regularnie krzyżował szyki radzieckim szpiegom i sabotażystom. W jednej z historii z jego udziałem czerwoni agenci omal nie doprowadzili do zerwania brytyjsko-irańskich pertraktacji w sprawie przyznania Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym wyłącznych praw do eksploatacji irańskich złóż ropy naftowej. Ich plan był iście diaboliczny: świeżo zwerbowany sobowtór Traska rzucił w irańskiego emira kwiczącą świnką, co – jak dowiedział się czytelnik – stanowi największą zniewagę, jaką można wyrządzić muzułmaninowi. Na szczęście dla wolnego świata tytułowy bohater przybył na miejsce i ujawnił spisek, dzięki czemu rozmowy zostały wznowione. Gdyby faktyczne władze Iranu wzięły przykład z otwartego na współpracę komiksowego emira, najpewniej udałoby się uniknąć zamachu stanu, jaki przeprowadzono w kraju w 1953 roku z inspiracji Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.

2. Captain Marvel Jr. i wyborcy z kosmosu (Captain Marvel Jr. and the Space Voters), „Captain Marvel Jr.” #116, grudzień 1952, Fawcett Comics.

Zimnowojenne niepokoje związane z obecnością na terenie USA głęboko zakonspirowanego wrogiego elementu, potęgowane zarówno przez przypadki faktycznego szpiegostwa, w tym słyną sprawę Rosenbergów, jak i alarmistyczny dyskurs polityczny i medialny, znalazły odbicie na gruncie komiksu fantastycznego. Komunistycznych szpiegów, sabotażystów i mącicieli zazwyczaj ukazywano w jego ramach jako zmiennokształtne monstra oraz istoty z innej planety, przybierające ludzką postać i przygotowujące grunt pod podbój Ziemi. Trend ten dobrze ilustruje historia opublikowana w jednym z ostatnich numerów serii „Captain Marvel Jr.”. W niej to tytułowy bohater udaremnia spisek jaszczurokształtnych Marsjan, którzy od lat inwigilują USA, upodabniając się do ludzi poprzez gumowe maski. Obcy czekali, aż będzie ich na tyle dużo, by zdołali wybrać na prezydenta swego kandydata, który doprowadzi kraj do wojny, co ułatwi im inwazję na Ziemię. Sygnałem do działania jest nazwisko jednego z kandydatów na urząd prezydenta – B. A. Naitram, które przeczytane od tyłu w połączeniu z fonetyczną wymową inicjałów przekłada się na hasło Bądź Marsjaninem (Be a Martian).

3. Watażka (Warlord), „Young Men on the Battefield” #18, grudzień 1952, Atlas Comics.

Twórcy komiksów podejmujących temat komunizmu czynili wyraźne rozróżnienie na okrutny aparat władzy i niewinnych obywateli żyjących pod jego butem. Przedstawiciele władz byli odmalowywani jako osobnicy zdegenerowani, krwiożerczy i wyrachowani. W komiksie wojennym charakterystykę tę podzielali oficerowie wojsko komunistycznych, gotowi bez mrugnięcia okiem poświęcić życie swych żołnierzy, byleby zrealizować zamierzony cel. Skrajnym przykładem tego typu kreacji jest północnokoreański pułkownik Ping Nam Sat, zmuszający swych wziętych do niewoli podwładnych do wzniecania buntów w obozach jenieckich. Nieludzki oficer chce, by strażnicy otwierali ogień do jego ludzi, dzięki czemu komunistyczna propaganda będzie mogła przedstawić Amerykanów jako rzeźników. Nie jest to jednak w smak jednemu z podwładnych Pinga, który postanawia zatroszczyć się o to, by jego przełożony już nigdy nie wydał żadnego rozkazu.

4. Rosyjski diabeł (Russian Devil), „Mystic”, marzec 1953, Atlas Comics.

Ivan Petroff to główny pretendent do tytułu najokrutniejszego komiksowego komunisty lat pięćdziesiątych. Za cara – kat, za władzy sowieckiej – komendant obozu pracy, tak kochał zabijać, że gdy przyglądał się egzekucjom, jego usta wykrzywiał sadystyczny uśmiech, a z oczu płynęły łzy radości. Gdy któryś z rozstrzeliwanych nie ginął na miejscu, Petroff rzucał się na dowódcę plutonu egzekucyjnego i bił go, wyzywając od kułaków i imperialistycznych świń. Podczas jednego z takich wybuchów gniewu „rosyjski diabeł” dostaje ataku serca. Na łożu śmierci stwierdza, że miał dobre życie, mogąc zabić tak wielu ludzi, lecz teraz pragnie odpocząć. Śmierć ma jednak względem niego inne plany – wyciąga ducha Petroffa z grobu, by uczynić z niego swego pomocnika, który będzie mordował bez wytchnienia po wsze czasy, jako że nikt inny nie nadaje się na to stanowisko lepiej niż on.

5. Żelazne kurtyny dla Ivana (Iron Curtains for Ivan), „Jet Fighters” #7, marzec 1953, Standard Comics.

Kluczowy moment w historii przedstawiania postaci pochodzących z bloku wschodniego na kartach komiksu superbohaterskiego stanowi ideowa wolta Czarnej Wdowy, która przestała wykonywać polecenia mocodawców z Kremla, odrzuciła komunizm i rozpoczęła współpracę z amerykańskimi herosami. Niemniej, już w latach pięćdziesiątych na w komiksach, głównie wojennych, zaczęli pojawiać się obywatele państw komunistycznych, którym stopniowo otwierają się oczy na zbrodniczość komunistycznej ideologii i kłamstwa ich przywódców. Z reguły byli to Azjaci, okazjonalnie jednak rola ta przypadała Rosjanom. Jednym z nich był Ivan Petrovich, pilot walczący w Korei przeciw siłom ONZ. Dwa tygodnie po przybyciu na miejsce jest świadkiem, jak jego przełożony wysyła na pewną śmierć innego pilota, tylko dlatego, iż ten zauważył, że ZSRR nie jest w stanie wojny z państwami członkowskimi ONZ. Nieco później odkrywa, że jednym z instruktorów jest niemiecki as lotnictwa z drugiej wojny światowej – a przecież komuniści nienawidzą nazistów. Wkrótce też zauważa, że choć komunistyczna propaganda głosi, że Amerykanie są rasistami, kolorowi żołnierze walczą w ich armii ramię w ramię z Białymi, a pilotem jednego z amerykańskich samolotów jest Czarny. Kiedy jednak Petrovich w końcu osiąga pełnię świadomości zbrodniczej natury komunizmu, jest już za późno – jego samolot zostaje zestrzelony przez amerykańskiego pilota, a on sam ginie w płomieniach.

6. Rzecz, która czekała! (The Thing that Waited!), „Adventures into Weird Worlds” #3, marzec 1953, Atlas Comics.

Duch amerykańskiego pilota zestrzelonego nad Koreą wdaje się w rozmowę z przybyszem z planety Trisis. Ten wyjawia mu, że przedstawiciele jego rasy od dawna przebywają na Ziemi, przygotowując się do jej podboju. Dodaje, że Trisisianie wsparli nawet Ziemian w wojnie, tylko po to, by zdobyć ich zaufanie, równolegle budując swą potęgę. Kiedy kosmita kończy wywód, transformuje się w Stalina, zaś kroczące w tle pozaziemskie oddziały zmieniają się w Armię Czerwoną. Rzecz, która czekała jawi się jako historia wręcz stworzona w celu legitymizacji ideologicznych odczytań komiksów fantastycznych, które w fikcyjnych monstrach i obcych, wyczekujących na odpowiednią chwilę, by zawładnąć ziemią, nakazują widzieć rzeczywistych komunistów.

7. Komunistyczne pocałunki! (Communist Kisses!), „Confessions of the Lovelorn” #56, luty 1954, American Comics Group.

Czerwona panika lat pięćdziesiątych dała o sobie znać nawet w komiksowych romansach, choć należy przyznać, że na zdecydowanie mniejszą skalę niż w przypadku innych gatunków. Antykomunistyczne romanse z reguły utylizowały motyw piątek kolumny, rozsiewającej na terenie USA radziecką propagandę i werbującej kolejnych agentów. Na ich tle wyróżnia się historia Sonii Lubyanki, którą przy odrobinie dobrej woli można uznać za luźną trawestację Ninoczki. Bohaterka była niegdyś zatwardziałą komunistką, wyssaną na przeszpiegi do amerykańskiej ambasady w Moskwie. W momencie, w którym snuje swą opowieść, mieszka już jednak w USA, wyzwoliła się spod władzy komunizmu i marzy, by kiedyś ktoś nazwał ją dobrą amerykańską dziewczyną. „Nawrócenie się” zawdzięcza potędze miłości i pocałunków asystenta ambasadora. Aż trudno uwierzyć, że nie tak dawno temu Sonia była przekonana, że miłość jest niczym więcej niż konceptem stworzonym przez zdegenerowanych burżujów.

8. Ładunek śmierci (The Cargo of Death), „Young Men” #28, czerwiec 1954, Atlas Comics.

W 1953 roku, po ponad trzyletniej nieobecności, do nadwątlonego superbohaterskiego panteonu na krótko powrócił Kapitan Ameryka. Niestety, najpopularniejszy superpatriota nie zdążył załapać się na wojnę w Korei, toteż musiał zadowolić się okazjonalnym wdzieraniem się na tereny państw komunistycznych i walką z sowiecką agenturą. W jednej z ostatnich historii przed ponownym przejściem na emeryturę heros udaremnił przemyt do Związku Południowej Afryki wartych milion dolarów narkotyków, które miały doprowadzić do wybuchu buntu, stanowiącego kolejny krok w ogólnoświatowej rewolucji komunistycznej. Co prawda twórcy nie ujawnili, jakie są związki między narkotykami a komunistyczną rewolucją, zakładam jednak, że skojarzenie to opiera się na przekonaniu, że oba te zjawiska są złe. Trzymajcie się więc z daleka od narkotyków – sami widzicie, do czego mogą doprowadzić.

9. Tajemnica góry Kula (The Mystery of Kula Mountain), „Jungle Action” #2, grudzień 1954, Atlas Comics

Jungle Boy był jednym z licznych wariantów figury białego władcy dżungli, jacy gościli na kartach komiksów Marvela – działającego wówczas pod szyldem Atlas Comics – zanim wydawnictwo zdecydowało się przywrócić sprawdzonego Ka-Zara. Wydawać by się mogło, że afrykańska dżungla nie jest miejscem, gdzie można natknąć się na wielu komunistycznych agentów, jednak scenarzyści tytułów przygodowych niejednokrotnie zadawali temu przekonaniu kłam, udowadniając, iż czerwone zagrożenie może czaić się wszędzie. W przytaczanej tu historii młody pretendent do tytułu nowego Tarzana mierzy się z byłym cyrkowcem, chcącym wybić wszystkich rdzennych mieszkańców dżungli, w której żyje bohater, by mieć niczym nie ograniczony dostęp do dzikich zwierząt. Zwierzętom tym ma zamiar aplikować specyfik, który sprawi, że wpadną w szał i zaatakują amerykańskich żołnierzy, gdy nadejdzie wezwanie do komunistycznej rewolucji. Szaleniec jest przekonany, że uczyni go to ważną personą w czerwonych kręgach. Oddając władzom Kremla sprawiedliwość należy podkreślić, że nic nie wskazuje na to, by cyrkowiec konsultował z nimi swój pomysł – gdyby tak się stało, te najpewniej postukałyby się w głowę.

10. Jestem człowiekiem-bestią! (I Am the Beast-Man!), „Journey Into Mystery” #59, czerwiec 1960, Atlas Comics.

Uwzględniając tę historię w wykazie nieco oszukałem, bowiem opublikowano ją w połowie 1960 roku, niemniej nie mogłem powstrzymać się przed zaprezentowaniem mojego faworyta w kategorii „najlepsza komunistyczna narracja wszechczasów”. Komiksowi sowieccy agenci często opracowywali rozbudowane, a przy tym dość kuriozalne intrygi, mające przechylić szalę zwycięstwa w konflikcie zimnowojennym na korzyść ZSRR. Trudno jednak o plan bardziej skomplikowany logistycznie, a zarazem rokujący tak małe szanse na powodzenie,  niż ten, na jaki wpadli mocodawcy Igora Grozicka. Przedstawiał się on zaś następująco: 1) Rosyjska łódź podwodna przerzuci Grozicka do USA, w pobliżu poligonu, gdzie odbywają się amerykańskie testy broni atomowej, 2) Na miejscu Grodzik przebierze się w kostium niedźwiedzia, pojawi się przed amerykańskimi naukowcami i oznajmi, że jest zwierzęciem, które pod wpływem promieniowania posiadło zdolność myślenia i mowy; 3) Grozick będzie występował przed Amerykanami, a kiedy stanie się popularny, ujawni na wizji, że naprawdę jest człowiekiem w przebraniu niedźwiedzia. Cel? Dyskredytacja USA w oczach światowej opinii publicznej jako głupiego narodu. Kiedy jednak ma nastąpić niecodzienny coming-out Grodzicka, okazuje się, że pod maską kostiumu kryje się prawdziwa morda niedźwiedzia – tak wpłynęła na niego dawka promieniowania, jaką przyjął na poligonie.

Tekst pierwotnie ukazał się na łamach nieistniejącego już magazynu „Brody z Kosmosu”, nr 2 2015.

Tekst pochodzi z 2015 roku.

Dodaj komentarz