Władysław Szlengel o kinie grozy

Podczas niedawnej prelekcji o klasycznym Hollywood i kształtowaniu się kina gatunków poświęciłem chwilę definicji filmowego horroru i odwołałem się do… wiersza.

A konkretnie – wiersza „Groza na ekranie” autorstwa Władysława Szlengla, opublikowanego w 46. numerze „Kina” z 1935 roku.

Warto przeczytać, bo definiuje on horror lepiej niż niejedna poprawna definicja.

***

GROZA NA EKRANIE

Noc zamczysko. Upiorne cienie…
Księżyc przez okno wlewa się strugą szeroką
Gdzieś w oddali śpi znużone miasto
Przez ponure komnaty wionie śmierci tchnienie
Jakieś koszmarne widma po kątach się wloką
…zegar wydzwania dwunastą…
Testament. Tajemnica. Czyjeś obłędne oczy…
Utkwiony w pustkę przerażony wzrok.
Krótki krzyk. Charkot duszonej gardzieli….
Jakieś ciało po ciemnych schodach się toczy…
Ostrze noża błysnęło… Stłumiony słychać krok…
Straszny śmiech… Upiór w pająka się wcielił..
Czarny kot potworne mruży ślepia…
Doktor Moreau obłąkany… Uśmiecha się obleśnie…
Mabuze szaleje — rozkazy na świat rzuca tajne
Mumja powstaje z grobu… Groza krtani się czepia
Lunatyczka się skrada i śmierć zadaje we śnie
Niesamowity strach wędruję z Frankensteinem…
Lęk tu siedzi za wami! Groza rozlewa się w żyły
Wasze dłonie nerwowo się wczepią w kinowe fotele
Ktoś na sali krzyknie! W ramię sąsiada się wtuli
Potem – ludzie — zwierzęta po nocach się będą śniły
Jekyll, Hyde, King Kong. Schody. Zamczyska i cele…
I wszędzie was dosięgnie — zielony wzrok Drakuli…

WŁADYSŁAW SZLENGIEL

***

Dane bibliograficzne: Władysław Szlengiel, Groza na ekranie, „Kino”, r. 6, nr 46, 1935, s. 8-9.

Dodaj komentarz