Godzilla w oczach Melchiora Wańkowicza i Jarosława Marka Rymkiewicza

Zastanawialiście się kiedyś, jak różne osoby ze świata szeroko rozumianej kultury mogły odbierać lubiane przez Was filmy? Dajmy na to filmy z Godzillą?

Ja czasami tak. A niekiedy – rzadko, bo rzadko, ale jednak – udaje mi się znaleźć jakiś ślad takich opinii.

I tak na przykład ze wspomnień Aleksandry Ziółkowskiej-Boehm wynika, że Melchiorowi Wańkowiczowi podobał się przynajmniej jeden film z Godzillą. Bo pisze ona tak:

Dziewiątego sierpnia, w dzień urodzin Tomusia, wybraliśmy się wszyscy na „Syna Godzilli”. Bałam się, że będzie poirytowany tego typu filmem. I znów spotkała mnie niespodzianka, obserwowałam, z jakim zainteresowaniem ogląda obraz. Powiedział potem, że tego gatunku nigdy nie widział, ale że zachwyciła go technika wykonania[1].

Dla odmiany Jarosław Marek Rymkiewicz Godzillę szkalował. A przynajmniej zdawał się szkalować, bo możliwe, że o „śmiesznej” Godzilli pisał z sympatią. Choć wątpię. A pisał tak:

I czyż nie przypomina to japońskiego filmu dla dzieci, w którym straszna i śmieszna Godzilla walczy z jeszcze straszniejszą i jeszcze śmieszniejszą Mechagodzillą[2].

No cóż: Wańkowicz > Rymkiewicz.

[1] Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Blisko Wańkowicza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988, s. 95.

[2] Jarosław Marek Rymkiewicz, Wielki książę. Z dodaniem rozważań o istocie i przymiotach ducha polskiego, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1983, s. 121.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 12 czerwca 2021 roku.

Dodaj komentarz