Komiksowa wariacja na temat „Siedmiu samurajów”

Chyba kilkakrotnie zdradzałem się już tutaj, że jedną z najbardziej interesujących mnie kwestii związanych z japońskim kinem, jest jego wpływ na kinematografię, czy w ogóle – popkulturę, innych krajów. Lubię śledzić takie transfery pomysłów, zwłaszcza jeśli dotyczą filmów, które szczególnie sobie cenię.

Jednym z takich tytułów jest Siedmiu samurajów (Shichinin no samurai, 1954) Akiry Kurosawy, będący zresztą – obok Straży przybocznej (Yōjinbō, 1960) tego samego reżysera – jednym z najczęściej przetwarzanych japońskich filmów. Z szacunku i sympatii dla niego wymęczyłem Siedmiu wspaniałych gladiatorów (I sette magnifici gladiatori, 1983, Bruno Mattei) i Wspaniałą siódemkę (The Glorious Seven, 2019, Harald Franklin), a ostatnio też komiks Rubicon, wydany w 2013 roku przez Archaia Entertainment.

W stwierdzeniu „wymęczyłem” nie ma ani krzty przesady. Gdyby nie była to komiksowa wariacja na temat filmu Kurosawy, to nawet nie tyle, że przerwałbym lekturę po kilkunastu stronach, co w ogóle bym się na nią nie zdecydował.

Mamy tu do czynienia z komiksem inspirowanym Siedmioma samurajami, opartym na pomyśle Christophera McQuarrie’ego, na podstawie historii Dana Cape’a, według scenariusza Marka Longa, który zilustrował Mario Stilla. Tak, tak. Za fabułę komiksu, bazującą na istniejącym i kilkakrotnie już adaptowanym filmie, w mniejszym lub większym zakresie odpowiadały aż trzy osoby. I fakt, że pomimo tego, nie udało im się stworzyć czegoś choć w minimalnym stopniu angażującego, jest… no… jest to jakieś osiągnięcie, ale na pewno nie takie, którym należałoby się chwalić.

„No dobra, ale w historii przetwarzania filmu Kurosawy byli już m.in. rewolwerowcy, kosmiczni wojownicy, gladiatorzy, chińscy żołnierze, najemnicy, a jak to wygląda tym razem?” – możecie zapytać. Ano tak, że tym razem mamy sześciu amerykańskich żołnierzy – czterech z Navy SEALs i dwóch z jednostki rozpoznania elektromagnetycznego – którzy w Afganistanie dzielnie bronią wioski przed talibami.

Tak. Można by powiedzieć, że jest to przykład historii, która się źle zestarzała… gdyby nie to, że była zła już w puncie wyjścia. Dłuższą chwilę myślałem nad tym, czy ten komiks ma jakiekolwiek plusy i przyszły mi do głowy tylko dwie rzeczy – ewidentnie jest to wariacja na temat Siedmiu samurajów, a nie Siedmiu wspaniałych (The Magnificent Seven, 1960, John Sturges), co stanowi miłą odmianę, no i twórcy wysilili się na tyle, że w kwestii tego, kto zginie, a kto przeżyje, nie ma dokładnego przełożenia między bohaterami filmu Kurosawy i ich komiksowymi ekwiwalentami. Poza tym nie jestem w stanie znaleźć w komiksie niczego, co mogłoby posłużyć za zachętę do jego lektury.

Na marginesie. Przedmowę do komiksu napisał Richard Marcinko, pierwszy dowódca SEAL Team Six, który dużo w niej przeklina i udowadnia, że nie ma, kurwa, pojęcia, o co chodzi w Siedmiu samurajach.

Jako ilustrację podrzucam kilka plansz z komiksu zawierających elementy Rubiconu wyraźnie przeniesione z filmu Kurosawy.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 15 stycznia 2022 roku.

Dodaj komentarz