Rewanż Godzilli (Gojira, Minira, Gabara: Ōru kaijū daishingeki, 1969, Ishirō Honda) to film, który ma bardzo zły PR, także wśród miłośników Króla Potworów. Przyznaję, że kawał czasu temu sam dałem się porwać tej fali niechęci i nie odświeżyłem sobie filmu dobre 15 lat. Kiedy więc w końcu to przedwczoraj zrobiłem, czułem się, jakbym oglądał go pierwszy raz.
Wrażenia po powtórnym seansie miałem zgoła odmienne od tych sprzed 15 lat (na ile jestem je w stanie otworzyć). Jasne – jest to film profilowany pod dzieci, robiony po taniości, w którym dobrą 1/4 materiału stanowią wycinki z wcześniejszych filmów z Godzillą. Ale czuć tu serce do projektu, na przekór ograniczeniom finansowym.
Ja jednak nie o tym (przynajmniej nie do końca), ale o jednej rzeczy, na którą zwróciłem uwagę dopiero przy okazji powtórnego seansu.
Gwoli przypomnienia – Rewanż Godzilli przedstawia historię chłopca nękanego przez rówieśników i pozostawionego samopas przez ciężko pracujących rodziców, który wyobraża sobie (i śni), że trafia na wyspę potworów i zaprzyjaźnia się z Minyą, synem Godzilli.
W omówieniach i interpretacjach Rewanżu Godzilli, które czytałem, jeśli w ogóle odnosi się do tej kwestii, zwykle wskazuje się, że chłopiec konstruuje swoje wyobrażenie o wyspie potworów, Godzilli i Minyi na podstawie docierających do niego doniesień o poczynaniach kaijū. Ponadto twórcy filmu wysyłają widzowi sygnał, że w świecie przedstawionym kaijū są w jakimś stopniu komercyjnie eksploatowane – wśród zabawek chłopca znajduje się figurka Godzilli. Zasadnym wydaje się więc założenie, iż świat „Rewanżu Godzilli” działa tak samo, jak w późniejszym o dwa lata filmie Godzilla kontra Hedora (Gojira tai Hedora, 1971, Yoshimitsu Banno), gdzie dzieci bawią się figurkami Godzilli i uważają go za bohatera, ten zaś broni świata przed mniej pokojowo nastawionymi monstrami. Więcej nawet – że akcja obu filmów rozgrywa się w tym samym uniwersum (jak cała seria Shōwa).
Nie ma tu o czym dyskutować, prawda? Sęk w tym, że nie do końca.
Podczas ostatniego seansu Rewanżu Godzilli uderzyło mnie bowiem, że w filmie nic nie wskazuje eksplicytnie na to, że Godzilla i inne potwory istnieją w świecie przedstawionym w sposób inny niż fikcjonalny. Gdy młodociany bohater mówi dorosłym o Godzilli i innych kaijū, ci wiedzą mniej więcej, o co chodzi, lecz ich reakcje można interpretować jako wyraz tego, że kojarzą, iż jest taka seria filmów o potworach, którą bardzo lubią dzieci. Dorośli sprawiają wręcz wrażenie, że muszą sobie przypominać, kim jest Godzilla i domyślać się, czym jest wyspa potworów, a kiedy chłopiec wspomina o Minyi, są już kompletnie skonfundowani (ponieważ ostatnie odsłony serii, w których pojawiał się syn Godzilli, oglądały już niemal wyłącznie dzieci).
Jeśli nie zanudziłem Was kilkaset znaków temu i wciąż jesteście ze mną, wystawcie sobie to – co, jeśli akcja Rewanżu Godzilli nie rozgrywa się w uniwersum potworów Tōhō, lecz prawdziwym świecie, a chłopiec bawi się zabawkami licencjonowanymi przez Tōhō i konstruuje swoje fantazje o Godzilli i jego synu na podstawie filmów? Nie tylko mielibyśmy do czynienia z meta-filmem, ale i główny zarzut wysuwany pod adresem Rewanżu Godzilli, czyli utylizacja materiałów z wcześniejszych filmów, stałby się jego głównym atutem. Oto bowiem chłopiec całkiem literalnie montowałby swe sny z fragmentów filmów, które wcześniej oglądał!
I z tą myślą chciałbym Was zostawić w tę pogodną sobotę.
Wpis pojawił się na fanpejdżu 13 lipca 2019 roku.
jedyna sluszna teoria!!! a film zarabisty pozdrawiam fanow godzilli