Nie wiem, jak Wy, ale ja wiele razy spotkałem się z opinią, że w Supermanie z 1978 roku finał, w którym tytułowy bohater cofa się w czasie, stanowi poważny zgrzyt, ponieważ wyrywa film z domeny fantastycznej umowności i wtrąca w rewiry czystej fantazji.
I ja zasadniczo się zgadzam. Niekiedy tylko nieśmiało przypominam, że w czasach złotej i srebrnej ery amerykańskiego komiksu moce Supermana nie były sztywno nakreślone. Superman dysponował wówczas takimi umiejętnościami, jakie wymyślił sobie w danym momencie scenarzysta. Te pełniły bowiem funkcję służalczą względem fabuł – miały służyć opowiedzeniu ciekawych historii, a nie ograniczać te możliwości.
W komiksach ze złotej i srebrnej ery Superman wielokrotnie przenosił się w czasie. Miał też wachlarz innych ciekawych umiejętności, takich choćby, jak super-brzuchomówstwo. Moją ulubioną mocą Supermana z tego okresu jest jednak zmiana rysów twarzy, pozwalająca mu przerodzić się w rasistowską karykaturę Japończyka.
Nie żartuję. Superman skorzystał z tej możliwości w pasku komiksowym, który trafił do gazet we wrześniu 1945 roku. Na dowód – cztery kadry.
Warto odnotować, że w ostatnim kadrze komiksu sami Japończycy stwierdzają, że choć cały świat jest przekonany, iż to zrzucenie bomb atomowych na Japonię i wypowiedzenie jej wojny przez Związek Radziecki zniszczyły morale Japończyków, w rzeczywistości zrobił to Superman.
Wpis pojawił się na fanpejdżu 8 października 2019 roku.