Głos i pasja
Sopranistka Joanna Klisowska opowiada o miłości do muzyki, specyfice śpiewu chóralnego, planach na najbliższą przyszłość i jej agencji koncertowej Astarte.
Nasi Czytelnicy wiedzą już, że wejdzie Pani w skład jury Międzynarodowego Konkursu Śpiewu Chóralnego „Armonia di voci”, który odbędzie się pod koniec października we włoskiej Pienzie. Jakie są Pani oczekiwania względem tego konkursu?
Spodziewam się usłyszeć kilka dobrych chórów. Choć sama pasjonuję się muzyką dawną i takową wykonuję, chętnie posłuchałabym też muzyki gospel albo ciekawych transkrypcji chóralnych utworów nie przeznaczonych pierwotnie na chór.
Z jakich względów zdecydowała się Pani na przyjęcie zaproszenia do wzięcia udziału w tym wydarzeniu?
Śpiewem zajmuję się od lat. Najpierw śpiewałam właśnie w szkolnym chórze, następnie, podczas studiów wokalnych w Akademii Muzycznej, w znanym wrocławskim zespole Spirituals Singers Band. Z tym ostatnim nagrałam zresztą w 1999 roku płytę Good News dla wytwórni Koch International. Później występowałam jeszcze w różnych formacjach barokowych. W ramach swojej dotychczasowej działalności artystycznej i dydaktycznej pracowałam też z kilkoma chórami nad techniką wokalną.
Choć obecnie występuję przede wszystkim jako solistka, śpiewanie w zespole nadal sprawia mi ogromną przyjemność. Niezależnie od tego, czy są to madrygały, msze wczesnobarokowe czy też utwory późniejsze. Uczy to pokory w śpiewie, szukania harmonii, wspólnego wyrazu oraz, przede wszystkim, poskramiania „protagonizmu” wokalnego.
Tak więc, podsumowując – głos i różne formy wykorzystania go, to moja pasja życiowa. Propozycję Pana Giovanniego Battisty Columbro, organizatora konkursu, potraktowałam jako wyróżnienie, a udział w tym wydarzeniu będzie dla mnie ogromną przyjemnością.
Proszę powiedzieć, czy jurorzy na tego typu konkursach oceniają wyłącznie muzyczny aspekt występu? A może zwracają uwagę również na takie kwestie, jak choćby jego strona wizualna, czy też – nazwijmy to – „aktorski” aspekt widowiska, ekspresję chórzystów i tym podobne kwestie?
Elementy wizualno-aktorskie pojawiają się o przede wszystkim przy występach solistów. Klasyczny występ chóralny jest natomiast zazwyczaj bardzo statyczny. Wyjątkiem są sytuacje, w których ktoś przygotuje jakąś specjalną aranżację quasi-teatralną. Jeśli chodzi o chóry, to pod względem wizualnym zabłysnąć mogą raczej te, które wykonują muzykę gospel. Dlatego też – jak wspomniałam wcześniej – liczę na to, że na „Armonia di voci” i takie się pojawią.
Koncertuje Pani przede wszystkim we Włoszech, lecz nie odcina się Pani od występów w rodzimym kraju. Proszę powiedzieć, jakie są Pani najbliższe plany koncertowe, zarówno przed publicznością polską, jak i zagraniczną.
17 października wystąpię na finałowym koncercie Festiwalu Lodoviciano w Viadana. Zaprezentuję tam mało znane utwory Orfeo Avosaniego. Z kolei w listopadzie zawitam do Polski, mam bowiem w planie nagranie, wraz z zespołem grającym na instrumentach dawnych, serii kolęd barokowych dla wrocławskiej telewizji. Mamy nadzieję przywrócić kolędom barokowym ich pierwotny koloryt. W grudniu natomiast zaproponowano mi w Trento koncert bożonarodzeniowy. Repertuar jest jeszcze do ustalenia.
W przyszłym roku wezmę udział między innymi w Haendel Festspiele w niemieckim Goettingen, podczas którego zaprezentuję Miserere i Lamentacje Alessandro Scarlattiego. Jako że w przyszłym roku przypada 350. rocznica urodzin tego kompozytora, z tym samym repertuarem pojawię się na Maju z Muzyką Dawną we Wrocławiu. Mieście tym zaśpiewam również koncert chopinowski z okazji 200. rocznicy urodzin tego wielkiego kompozytora.
Będę także promować moją najnowszą płytę Il Caino overo il Primo Omicidio z utworami Scarlattiego, którą nagrałam dla firmy DUX.
Obecnie wraz z zespołem Il Canto di Orfeo pracuje Pani nad wydawnictwem, w skład którego wejdą wszystkie oratoria Carissimiego. Kiedy możemy spodziewać się płyty?
Sama chciałabym to wiedzieć (śmiech). W niedługim czasie natomiast powinna ukazać się moja płyta z motetami Francesco Antonio Bonportiego nagrana z japońskim zespołem Ricterion d’Arcadia dla austriackiego ORF.
Czym poza występami scenicznymi i pracami nad płytą zajmuje się Pani obecnie?
Poza tym, że uczę śpiewu w Rovereto i Bolonii, niedawno założyłam agencję koncertową Astarte, która ma na celu promocję i wymianę muzyków z Polski i z zagranicy oraz organizację koncertów na terenie Europy. Dostrzegam bowiem pewną – nazwijmy to – „czarną dziurę” pomiędzy organizatorami a wykonawcami. W przeszłości często pośredniczyłam w tego typu przedsięwzięciach, traktując to jako hobby. Teraz postanowiłam zająć się tym na poważnie.
Dziękuję za rozmowę.
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach (nieistniejącego już) portalu Netbird.pl.
Tekst pochodzi z 2009 roku.