Odświeżyłem sobie Człowieka-demolkę (Demolition Man, 1993, Marco Brambilla), ponieważ kilka dni temu wpadła mi do głowy (i uporczywie nie chciała jej opuścić) pewna myśl. Muszę ją jeszcze przetrawić, ale pomyślałem, że już teraz podzielę się nią z Wami i dopytam, czy też tak macie, a może nawet wiecie coś, czego nie wiem (co jest prawdopodobne).
A myśl jest taka, że Człowiek-demolka ma ogromny potencjał na nowe odczytania z perspektywy początku trzeciej dekady XXI wieku i jego odzyskiwanie przez pewne środowiska. Pierwsze pytanie do Was brzmiałoby więc tak: Czy zetknęliście się z czymś, co można uznać za próbę odzyskiwania tego filmu przez alt-right, ludziki od NWO i/lub szuryzm pospolity?
Bo, wiadomo, tę in-your-face’ową parafrazę Nowego wspaniałego świata Aldousa Huxleya już w chwili premiery można było czytać jako popkulturową przestrogę przed oddaniem sterów świata w ręce złej „lewicy”. Ale mam wrażenie, że dziś mogłaby ona w środowiskach alt-rightowo-szurzych rezonować ze zwielokrotnioną siłą, gdyż ich członkowie mogliby wskazywać na niektóre aspekty filmu, mówiąc: „Do tego już doszło. Może nie w identycznej formie, bo to jednak fantastyka sprzed lat, ale doszło”.
I nie chodzi mi tu nawet o te najbardziej widoczne elementy świata przedstawionego, które są wskazywane eksplicytnie w dialogach, jak władze zakazujące wszystkiego, co jest „szkodliwe” (alkoholu, papierosów, kofeiny, soli, nieedukacyjnych zabawek itp.) i czipujące obywateli, aby ich inwigilować i kontrolować. A bardziej o te jego aspekty, które pozostają niedopowiedziane, w domyśle, a być może nawet nie zostały pomyślane jako niosące istotne znaczenia, jak choćby to, że jedyna z całą pewnością dopuszczalna w tym świecie muzyka (bo nie wiemy, jaki jest status motywu muzycznego ze Statku miłości, który puszcza u siebie Lenina), jaką słyszymy, to stare piosenki reklamowe (co czytam tak, że w świecie Człowieka-demolki, tak jak nie można przeklinać, by kogoś nie urazić, tak też tego samego względu nie sposób uprawiać aktywności twórczej, więc jedyną akceptowalną formą muzyki są oderwane od ich pierwotnego kontekstu piosenki reklamowe, które nie podejmują żadnych potencjalnie kontrowersyjnych kwestii).
Bo wizja świata przyszłości w Człowieku-demolce jest, a owszem, skrajnie reakcyjna, ale przy tym też bardzo spójna (poza drobnymi pęknięciami). A jest to wizja, jak się zdaje, rodem z koszmarów alt-rightu i podobnych środowisk (na naszym poletku – sympatyków Konfabulacji). Nie chodzi – znów – nawet o domniemane polityczne i instytucjonalne podstawy funkcjonowania tego świata, bo te są w moim odczuciu najmniej istotne dla współczesnych odczytań filmu, lecz jego clou. I to jest mój hot take – Człowiek-demolka jest fantazją o społeczeństwie snowflake’ów, ciągle myślących o tym, by kogoś nie urazić, bezkrytycznie dostosowujących się do związanych z tym nakazów i zupełnie nieprzygotowanych do tego, by poradzić sobie w sytuacji zagrożenia, w której muszą zdać się na ratunek ze strony nie dającego faka za poprawność polityczną samca alfa z przeszłości, i właśnie dlatego ten film może dobrze rezonować w środowiskach alt-rightu oraz jego pochodnych i ekwiwalentach (u szurów walczących z NWO też, ale z innych względów).
Kończąc, zapytam – też macie takie wrażenia? I ponowię pierwsze pytanie – Czy zetknęliście się z czymś, co można uznać za próbę odzyskiwania tego filmu przez wspomniane środowiska? A skoro już tak zadaję pytania, to mam i trzecie – Przychodzą Wam do głowy jakieś teksty kultury, które po latach mogłyby złapać drugi oddech w tych środowiskach, nawet jeśli pierwotnie nie były pod nie targetowane?
Wpis pojawił się na fanpejdżu 25 lipca 2021 roku.