
Mutronika (The Guyver, 1991, Screaming Mad George, Steve Wang) to film do którego podchodzę mniej więcej raz na dekadę, on zaś za każdym razem podchodzi mi coraz lepiej.
Wczoraj zmierzyłem się z nim po raz trzeci i w końcu się do niego przekonałem. Nie żebym bardzo go polubił, ale szkolną czwóreczkę mógłbym wystawić. A to dlatego, że to, co wcześniej postrzegałem jako fundamentalną wadę filmu, tym razem uznałem za… Hmm. Może nie zaletę, ale coś ciekawego.
Bo wystawcie sobie (jeśli filmu nie znacie), że Brian Yuzna produkuje film trochę jakby tokusatsu, zrealizowany we współpracy z japońską wytwórnią Shōchiku, wyreżyserowany przez dwóch specjalistów od efektów specjalnych, niby na podstawie mangi, ale bardziej animca, zrobiony po taniości (3 mln. dolarów), w którym wystąpili m.in. Mark Hamill (z wąsem), Michael Berryman oraz Jeffrey Combs i David Gale (którzy nieco wcześniej powtórzyli dla Yuzny role z Reanimatora). Przede wszystkim jednak jest to film, który miota się między dość dużą brutalnością i body-horrorowością a infantylnością komedii dla dzieci, w którym są wspaniałe kostiumy potworów i bardzo złe sceny walk.
Ta wewnętrzna sprzeczność filmu wcześniej sprawiała, że się od niego odbijałem. Dziś jest dla mnie w jakimś stopniu pociągająca.
Swoją drogą: Polska okładka VHS-a z Mutroniką jest trochę jak ten (prawie każdy) raper, który mówi, że to on jest najlepszy i już zaraz, za chwilę będzie na szczycie.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 26 lipca 2025 roku.