Dickens o świniach w Nowym Jorku

W trakcie lektury Śmieci Derfa Backderfa zainteresował mnie wątek świni buszujących po nowojorskich ulicach w połowie XIX wieku. A właściwie – wzmianki o tym zjawisku zawarte na kartach Notatek z podróży do Ameryki Charlesa Dickensa.

Zajrzałem więc do pierwszego polskojęzycznego wydania tej książki – Zarysów Ameryki („przez Karola Dikkinsa”) z 1844 roku. Niestety wydanie to jest tyleż przekładem, co edycją oryginału – część partii tej książki usunięto, zastępując streszczeniem, a sporo skrócono.

Ofiarą tych skrótów padły świnie. To znaczy – wątek świń. Nie cały co prawda, ale usunięto fragment, w którym Dickens określa je – przywoływanym w komiksie – mianem „ugly brutes„.

A jeśli interesuje Was, co się w tym wydaniu z tego wątku ostało, to rzućcie okiem niżej:

Oto znowu Brodwe! Też same ustrojone damy idą tam i sam, parami i pojedynczo; ten że sam jasno-niebieski parasolik miga przed naszemi oczami, chociaż całą godzinę lub więcej użyliśmy na obejrzenie domu więzienia. Przejdźmy przez ulicę. Tylko dawajcie baczność, strzeżcie się świń! Czy uważacie, oto tam dwa grube wieprze leżą za powozem, półtuzina zaś innych zawróciła na róg ulicy?…

A oto i samotna świnia: patrzajcie, z jaką pokorą przedziera się między powozami i przechodzącemi! Ma jedno ucho, drugie oberwały psy w zaciętej walce na placu, gdzie okazała nadzwyczajne męstwo. Szanowna ta świnia postępuje zupełnie jak przystoi na dorzecznego człowieka, z liczby tych, co to żyją tak nazywanem traktyerskiem życiem. Co rano, w pewnej godzinie, wychodzi z domu, wędruje po mieście, je co się trafi, a w wieczór akkuratnie staje przed bramą swego domu. Ma mnogie znajomości między świniami podobnogoż rodzaju. Jest niedbałą, leniwą, wysoko ceni swoję niepodległość i nienawidzi wszelki przymus. Jest to prawdziwa republikańska świnia, która zawsze robi, co się jej podoba, i jak z równą obchodzi się z każdą inną świnią: nie zniża się przed wyższemi i nie gardzi niższemi. Prócz tego jest ona wielkim filozofem: zawsze chodzi powoli, zwiesiwszy głowę i zamyśliwszy się, chyba tylko psy napędzą ją, i wtedy przyśpiesza kroków.

Lecz czytelnik może dziwi się, dlą czego tak wiele mówię o świniach. Oto dla tego, że w Nju-Jorku jest ich takie mnóstwo, jakiego nigdzie niewidziałem. Nikt ich nie rusza; spokojnie chodzą sobie po mieście przez cały dzień, za to w wieczór każda powraca do swego mieszkania.


Dane bibliograficzne: Karol Dikkins, Zarys Ameryki, G. Sennewald, Warszawa 1844, s. 79-81.

Elektroniczna wersja tego wydania jest dostępna w zasobach biblioteki cyfrowej Polona

Wpis pojawił się na fanpejdżu 24 maja 2025 roku.

Dodaj komentarz