Jakiś czas temu z okazji premiery serialu na podstawie serii komiksowej „Sandman” i mojego artykułu o jej wcześniejszych niezrealizowanych adaptacjach filmowych opublikowanego na łamach „Wprost” rozpocząłem na fanepejdżu mini-cykl wpisów z ciekawostkami związanymi z komiksem Neila Gaimana. Poniżej możecie przeczytać je wszystkie w jednym miejscu.
Przedstawiciele Warner Bros. i Wielki Zły w komiksach o Sandmanie
W 2011 roku w wyprodukowanym dla BBC Radio 2 programie Development Hell, Gaiman opowiedział anegdotę o ostatnim natenczas spotkaniu, jakie odbył z przedstawicielami Warner Bros. w związku z adaptacją „Sandmana”. Ci mieli stwierdzić, że doszli niedawno do wniosku, że źródło dwóch największych sukcesów wytwórni ostatnich lat – trylogii „Władca Pierścieni” i serii filmów o Harrym Potterze – tkwi w tym, że oba mają jasno określony czarny charakter, i zapytać, czy w „Sandmanie” jest tak samo. Gaiman zaś, jak twierdzi, odpowiedział, że nie i wyszedł.
Sądzę, że anegdotę tę warto przytoczyć nie tylko ze względu na jej walory humorystyczne – spod znaku „Ale głupi ci menadżerowi studiów filmowych” – ale również dlatego, że zwraca ona uwagę na fundamentalny problem z adaptacją „Sandmana”. Bo w komiksie faktycznie nie ma konwencjonalnego antagonisty, na konflikcie z którym można zbudować oś fabularną filmu.
Bo weźmy na przykład Koryntczyka (z którym próbowano zrobić to w scenariuszach z lat 90. XX wieku i początku XXI wieku). Początkowo jawi się on jako Wielki Zły, kiedy jednak Sandman w końcu go odnajduje, okazuje się jednostrzałowcem.
Czy płeć Śmierci mogła być zaskoczeniem dla osób czytających komiks?
Nie przeprowadzałem co prawda w tym zakresie żadnych badań, więc opieram się tu na anedata zaczerpniętych z kilku rozmów i intuicji, ale przypuszczam, że w Polsce większość osób, które sięgały po komiks „Sandman” już na tym etapie wiedziała, że Śmierć ma w nim płeć żeńską. (Nawiasem – jeśli macie ochotę napisać, jak było w Waszym przypadku, będę wdzięczny, bo chciałbym wiedzieć, czy moja intuicja jest słuszna.)
Pierwotny odbiór komiksu (tj. w chwili jego ukazywania się w formie zeszytowej w USA) był jednak w tym względzie diametralnie inny. Czytające go osoby nie wiedziały, że Śmierć ma płeć żeńską, aż do jej pojawienia się w ósmym zeszycie serii. I mogło to być dla nich zaskoczeniem. Tym bardziej że wcześniej Gaiman celowo unikał w tekście jakichkolwiek wskazówek donośnie do płci Śmierci.
Tymczasem w polskim przekładzie komiksu z płci Śmierci nie robi się tajemnicy. W partii pierwszego tomu zbiorczego odpowiadającej pierwszemu zeszytowi amerykańskiej serii Sandman mówi „miast Śmierci schwytaliście jej młodszego BRATA”, choć w oryginalnej wersji „instead you snared Death’s younger BROTHER”, co, chcąc utrzymać płeć Śmierci w tajemnicy, można było przełożyć na „a zamiast tego schwytaliście młodszego brata Śmierci”, „tymczasem schwytaliście Śmierci młodszego BRATA” lub coś w ten deseń.
Moja intuicja jest wiec taka, że w polskim przekładzie nie starano się utrzymywać płci Śmierci w tajemnicy, ponieważ zakładano, że osoby czytające komiks i tak wiedzą, że ta ma postać kobiecą.
Na grafice możecie zobaczyć kadr z pierwszego zeszytu oryginalnej serii i odpowiadający mu kadr z wydania polskiego, a pod nimi kadr z ósmego zeszytu serii (i drugiego tomu wydania polskiego).
Nieskończony, którego nie stworzył Gaiman
A wiecie, że Przeznaczenie jest jedynym z Nieskończonych niestworzonym przez Gaimana? Postać tę stworzyli Marv Wolfman i Bernie Wrightson, a zadebiutowała w pierwszym numerze „Weird Mystery Tales” z 1972 roku.
Na grafice możecie zobaczyć pierwszy kadr z Losem w dziejach DC. Właściwą historię narysował Jack Kirby, ale klamra z Losem wyszła spod ręki Wrightsona.
Piekło w komiksie i dwóch wersjach scenariusza do niezrealizowanej adaptacji filmowej
Pierwszą wersję scenariusza do niezrealizowanej filmowej adaptacji komiksu „Sadman” Ted Elliott i Terry Rossio, później zaś ich skrypt poprawił Roger Avary. Wprowadził on do scenariusza sporo zmian, między innymi w wyglądzie Piekła.
Na grafice poniżej możecie zobaczyć kadr przedstawiający pojawienie się Sandmana u wrót piekła. Pierwotnie ukazał się w on czwartym zeszycie serii, który zilustrowali Sam Kieth i Mike Dringenberg.
W ich wersji scenariusza Elliott i Rossio opisali wrota piekła wiernie względem komiksowego pierwowzoru – brama jest z kutego żelaza, bogato zdobione, a mury stworzone są z ludzkich ciał.
W drugiej wersji scenariusza, datowanej na 12 kwietnia 1996 roku, piszą tak:
The Walls of Hell are constructed of human bodies, piled up to the sky. Dead bodies, we presume, until here an eye opens, there a chest heaves in sigh.
The Gates of Hell are wrought-iron-style ornate, intricate, glorious — but fashioned of living bodies, horribly distended.
Avary poszedł w zupełnie innym kierunku. Nie dochował wierności obrazowi piekła znanemu z komiksów, lecz wyobraził je sobie jako miejsce z architekturą rodem z nazistowskich Niemiec, za której projekt odpowiadał sam Albert Speer.
W wersji scenariusza z 10 lipca 1996 roku wrota piekieł opisane zostały tak:
The Walls of Hell are not what we expect. It’s not constructed of living bodies, nor is it a twisted, ornate Antonio Gaudi-ish design. No, this vision of Hell is far more insidious, far more diabolical than any before imagined. There is no fire and brimstone, there is no lake of fire. The entrance to Hell is balanced and elegantly simple. The design was commissioned by Albert Speer…the principal architect for the Nazi party.
The Gates of Hell are solid doors of gleaming silver. Smooth and designed to dwarf the visitors as they enter. It is designed to not only be attractive, but to intimidate. In any other reference…this could be Heaven.
Nieco dalej piekło jest zaś opisane tak:
Tartarus is designed in true Nazi Berlin fashion as Albert Speer would have done it himself.
No i powiem Wam, że sam nie wiem, ale ta druga wizja jest dość intrygująca.
Waga słowa „fuck” w komiksie i serialu „Sandman”
W pierwszym odcinku serialu „Sandman” słowo „fuck” (włącznie z jego mutacjami) pada cztery razy. W odcinku piątym wypowiadane jest dziesięć razy, a w trzecim – dziewięć. W dwóch odcinkach dwa razy, a w czterech raz. Nie pojawia się tylko w jednym – ostatnim. Łącznie w całym serialu słowo „fuck” (z wariacjami) pada 31 razy.
Tymczasem w komiksie słowo „fuck” pojawia się po raz pierwszy w 64. zeszycie, datowanym na listopad 1994 roku, i to nie bez oporów ze strony redakcji. Gaiman wspominał, że choć słowem „fuck” nigdy nie szarżował, zawarł je w scenariuszach do kilku wcześniejszych numerów serii, lecz zawsze odrzucano je w procesie redakcyjnym. W końcu jednak udało mu się przekonać redakcję.
64. numer „Sandmana” był nie tylko pierwszym numerem tej serii, w którym pojawiło się słowo „fuck”, ale i pierwszym takim zeszytem w historii DC Comics.
Jak Gaiman dowiedział się, że „Sandman” nie jest komiksem
Choć nie jestem co do tego całkowicie przekonany, w kwestii relacji między komiksem i powieścią graficzną z biegiem lat coraz bardziej przychylam się do stanowiska – wyrażonego przez Franka Millera – że „powieść graficzna” to pretensjonalne określenie na „komiks”.
No i w związku z tym mam dla Was kolejną, ostatnia już, ciekawostkę dotyczącą komiksowego „Sandmana”. Tym razem bardziej wokół, ale wciąż w temacie.
W The Sandman Companion Hy Bender zamieścił fajną anegdotę Gaimana o rozmowie, jaką podczas pewnego przyjęcia w Londynie odbył z redaktorem działu z recenzjami literackimi dużej gazety. Co prawda twórcom fikcji nie należy ufać, więc, referując tę anegdotę, powinienem pisać, że Gaiman miał coś powiedzieć, a redaktor miał coś opowiedzieć, miał, miał, jakoby, rzekomo, według Gaimana… ale tak opowiadane anegdoty słabo się prezentują, więc opiszę rzecz tak, jakby się naprawdę wydarzyła.
No więc, redaktor zagaił rozmowę i zapytał Gaimana, czym ten się zawodowo zajmuje, a gdy usłyszał, że pisaniem komiksów, wyraźnie stracił nim zainteresowanie, lecz z grzeczności zapytał, co takiego napisał. Gaiman wymienił kilka swoich rzeczy, zostawiając na koniec „Sandmana”. Redaktor, gdy usłyszał ten tytuł, zapalił się i krzyknął, że już wie, kim jest Gaiman. Po czym dodał: „Mój Boże, człowieku, ty nie piszesz komiksów. Ty piszesz powieści graficzne”.
Tadam. Anegdota to przednia i dobrze korespondująca z poglądem Millera. A także – znając proporcje, bo jaki by teraz nie był, Miller to Miller, a ja to ja – z moją intuicją, że jeśli termin „powieść graficzna” może być współcześniej użyteczny, to tylko jako chwyt promocyjny, słowo, które zachęca do sięgnięcia po komiks osoby, które nie chcą czytać „komiksów”.
Oryginalne wpisy, z których powstał ten, pojawiły się na fanpejdżu 30 lipca oraz 4, 5, 6 i 8 sierpnia 2022 roku.