Antysocjalistyczna antyutopia, kobiety i język konserwatystów

Ostatnimi czasy czytam sobie, ostrożnie dawkując, konserwatywną, antysocjalistyczną antyutopię „Po czerwonym zwycięstwie: Obraz przyszłości” Teodora Jeske-Choińskiego z 1909 roku.

Powieść ta w wielu miejscach realizuje dość dobrze znany trop „konserwatyści straszą nas dobrymi czasami”, w wielu stawia chochoły, które następnie próbuje obalać, bywa też bezdennie głupia i obrzydliwa. W sumie to nie dziwię się, że w latach 80. ubiegłego wieku wznowiły ją kucoidy.

Nie będę tu komentował całości, bo niespecjalnie mi się chce (czytaj: wcale mi się nie chce), ale chciałbym się z Wami podzielić dwoma wyimkami z powieści i jedną myślą.

Wyimki znajdziecie poniżej. To fragmenty opisów dwóch postaci kobiecej – starszej Gadalskiej i młodej Padlweskiej. A myśl jest taka: Od chwili pierwszego wydania powieści Jaske-Chońskiegi minęło ponad sto lat, a w polskim konserwatyzmie język używany do opisu kobiet, zwłaszcza kobiet lewicujących, niewiele się zmienił.

Jeśli macie ochotę się zapoznać się z powieścią, to jej dwa wydania (z 1909 i 1919 roku) udostępnia biblioteka cyfrowa Polona. A teraz już nie przedłuż i zostawiam Was z zapowiadanymi fragmentami.

Gadalska:

— Lafirynda — syczała towarzyszka Gadalska, nizkiego wzrostu, sucha, koścista, stara panna, ubrana w męzki kapelusz, w męzki żakiet i w spódnicę, wiszącą na niej, jak stara liberja na kołku. — Sprzedała w porządku burżujowskim za pośrednictwem księdza proboszcza gładką gębę i zaokrąglone formy bogatemu kauzyperdzie, a teraz, kiedyśmy, bojowniczki wyzwolenia niewieściego, wywalczyły dla kobiety prawo do pełni życia, do wolnej miłości, chce korzystać pierwsza z naszych zdobyczy. Na Utopijskiego zarzuca sieci syrenie, chce zabrać dla siebie najzdolniejszego z pomiędzy naszych komitetowców. Serce burżujowskie musiałby mieć Utopijski, gdyby się dał wziąć takiej pospolitej gąsce, mogąc sobie wybrać towarzyszkę z pośród lwic wolności.

— Żeby te lwice wolności chciały być trochę ładniejsze — zauważył jakiś młody, przystojny robotnik. […]

Towarzyszka Gadalska, jedna z najgorliwszych wiecowniczek, uświadamiaczek w porządku burżujowskim, zasłużona wielce dla przewrotu, latała po ulicach i ścieżkach parku miejskiego, jak sprawny wyżeł, tropiący kuropatwy. Aż jej się czerwone pióro przekręciło na męzkim kapeluszu. Krew jej smagała pożądliwość kobiety czterdziestoletniej niekochanej, niecałowanej, nieobejmowanej nigdy.

Ostatnia chwila, ostatnia chwila! Krzyczała w niej tęsknota sierocego serca, miotała się w niej niezaspokojona dotąd żądza miłości. Za rok, za dwa, zacznie więdnąć…

Rzucała na prawo, na lewo zachęcające spojrzenia, uśmiechy. O, ten podły rodzaj męzki! Nikt nie zwracał na nią uwagi, na nią, na zasłużoną społeczniczkę, którą na wiecach tak rzęsiście oklaskiwano. […]

Długo szukała towarzyszka Gadalska. Aż nareszcie zmiłował się nad jej nieugaszonem pragnieniem jakiś ośmnastoletni chłopczyna. Dzieci lgną, wiadomo, do kobiet przedojrzałych.

Padlewska:

Wydano ją młodą dziewczyną za mąż, za człowieka, którego nie kochała, sprzedano jej urodę zamożnemu adwokatowi. Mąż otoczył ją zbytkiem, stroił ją, zabawiał, ale nie mógł jej nakarmić ambrozją miłości, za którą jej młode serce tęskniło.

Nadeszła chwila wieców pedagogicznych, etycznych, politycznych, uświadamiających i różnych innych. Pani Wanda, znudzona żurkami, teatrami i kwestami, popłynęła za prądem ogólnym, uczęszczała pilnie na różne zebrania legalne i nielegalne. Nowość, śmiałość wygłaszanych przez wywrotowców poglądów olśniła jej wyobraźnię, poniosła jej młody, bezkrytyczny rozumek. Najwięcej ze wszystkich nowości podobał się żonie niekochanego męża, łaknącej zawrotnych wrażeń i upojeń miłości, nowy pogląd na stosunek międzypłciowy. Jej tęsknotę za miłością przekonała doktryna o „pełni życia“. Cała część ekonomiczna i społeczna rewolucji obchodziła ją niewiele. Żona zamożnego męża, który zdjął z niej ciężar walki o byt, nie odczuwała, nie rozumiała namiętnego krzyku głodnych, odtrąconych od pełnego stołu życia. Z nowych poglądów zapadło jej serce tylko to. co to serce bolało.

Dane bibliograficzne: Teodor Jeske-Choiński, Po czerwonem zwycięstwie: Obraz przyszłości, Jan Fiszer – H. Alternberg – A. Cybulski, Warszawa – Lwów – Poznań, s. 12-13, 28-29, 32-33.

Dodaj komentarz