Z tym, że moja kupka rzeczy do przeczytania i obejrzenia nieustannie się rozrasta i nic nie zapowiada, by miało się to zmienić, zdążyłem się już pogodzić. Właściwie to daje mi ona nawet pewne poczucie kulturalnego bezpieczeństwa – wiem, że nawet gdybym miał już do niej nic nie dorzucać, lektur i seansów nie zabraknie mi na bardzo długo. Gorzej, że kupka ta osiągnęła już stadium rozwoju, w którym wyrastają na niej mniejsze kupki. W tym jedna z egzemplarzami recenzyjnymi, które do mnie czasem spływają. I z tym przydało by się już coś zrobić.
Na pierwszy ogień poszła wydana przez Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej EC1 książka Bartłomieja Kluski i Romana Weinfelda Stefan Weinfeld: Człowiek o stu twarzach, której premiera odbyła się podczas tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Komiku i Gier w Łodzi.
Lekturę tej pozycji miałem zaplanowaną na dwa, może trzy wieczory, ale tak mnie wciągnęła, że łyknąłem ją w jednym podejściu, bo i książka wydaje się do tego stworzona – jest relatywnie krótka, liczby bowiem 196 stron, a do tego zróżnicowana (o czym szerzej nieco niżej).
Bohater książki, zmarły w 1990 roku, na polu szeroko rozumianej pracy literackiej zapisał się jako popularyzator nauki, twórca literatury fantastycznonaukowej (głównie opowiadań, ale także jednej powieści i wydanej w formie książkowej noweli) oraz pomysłodawca i autor scenariuszy komiksów. Jako osoba urodzona w 1984 roku i w dzieciństwie pochłaniająca wszystkie komiksy, jakie tylko wpadły mi w ręce, zetknąłem się z jego twórczością już w najmłodszych latach. A że wówczas idea scenarzysty komiksowego nie zaprzątała mi głowy, później zaś moje komiksowe zainteresowania zawiodły mnie w zupełnie inne rejony, dopiero po latach zorientowałem się, jak wiele pozycji, które miałem w domu lub wypożyczałem z lokalnej biblioteki, było autorstwa Weinfelda – Hernán Cortés i podbój Meksyku, Figurki z Tilos, Dr Jekyll & Mr Hyde, Legendy Wyspy Labiryntu, szorty z Fortuny Amelii i Bambi.
Choć współtworzone przez niego komiksy (a także kilka jego opowiadań) znałem, o samym Weinfeldzie nie wiedziałem zbyt wiele. Nie byłem w tym zresztą odosobniony, ponieważ jak dotąd pisano o nim niewiele. Wypełnienie tej luki w piśmiennictwie komiksowym przyjęli za cel twórcy książki – Roman Weinfeld, syn jej bohatera, oraz Bartłomiej Kluska z Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej, znany głównie, choć nie tylko, z publikacji poświęconych grom wideo. Co mnie cieszy. Bo choć śmieszkuję tu czasem z – jak ich nazywam – kajkoszothorgaloszy (czyli osób, które z komiksów lubią głównie lub tylko pozycje wydawane w Polsce za PRL-u lub w początkach III RP) i irytuje mnie praktyka komiksowego peerelsploitation, to w punkcie wyjścia do akademickich, krytycznych i popularnohistorycznych publikacji poświęconych komiksowi epoki PRL-u podchodzę entuzjastycznie, ponieważ chciałbym, żeby ten, jak każdy, okres dziejów komiksu w Polsce został rzeczowo opisany. Człowiek to zwierzę złożone z paradoksów, c’nie?
Jeśli za główny cel książki przyjąć przybliżenie biografii Stefana Weinfelda i odkrycie jej nieznanych dotąd szerzej kart, to w największym stopniu realizuje go główna, także pod względem objętościowym, część publikacji, czyli 48-stronicowy tekst biograficzny „Trzeci zegarek Witolda Kloca” napisany przez syna Weinfelda na podstawie jego wspomnień, rodzinnego archiwum i kwerend. Roman Weinfeld przedstawia w nim fakty dotąd nieznane i stojące w sprzeczności z dostępnymi wcześniej informacjami o jego ojcu, m.in. o tym, że urodził się w listopadzie w 1920 roku w Limanowej, zawartej choćby w Leksykonie polskiej literatury fantastycznonaukowej z 1990 roku autorstwa Andrzeja Niewiadomskiego i Antoniego Smuszkiewicza i za nią przytaczanej w innych miejscach. Roman Weinfeld ujawnia, że jego ojciec urodził się co prawda w listopadzie, ale 1921 roku i w Łodzi, do tego jako Witold Kloc, pochodził bowiem z żydowskiej rodziny, a personalia „Stefan Weinfeld” przyjął na podstawie sfałszowanego dokumentu w 1943 roku w Kazachstanie, gdzie trafił – zahaczając po drodze o kilka innych miejsc – po ucieczce z okupowanej przez Niemców Warszawy. Przedwojennym i wojennym losom ojca Weinfeld poświęca osiem stron, po czym przechodzi do opowieści o jego życiu w PRL-u, skoncentrowanej na jego pracy twórczej – pismach, z którymi współpracował, książkach i opowiadaniach, które opublikował, w końcu zaś komiksach, którymi zainteresował się na dość późnym etapie swojego życia, bowiem dopiero w połowie lat 70. ubiegłego wieku.
Choć omówienie komiksowej działalności Weinfelda stanowi stosunkowo krótką część partii biograficznej książki (zajmuje nieco ponad jedenaście stron), zawiera informacje interesujące z punktu widzenia historii komiksu w Polsce. Nie są to może kwestie szalenie odkrywcze, ale pogłębiające wiedzę o mechanizmach funkcjonowania komiksu w późnym PRL-u. I tak na przykład zarówno syn Weinfelda, jak i Bartłomiej Kluska we wstępie, otwarcie piszą o tym, że bohater książki zainteresował się komiksem po części ze względu na ekonomiczny wymiar tej działalności – praca przy komiksach była bowiem bardziej opłacalna od publicystyki i beletrystyki. Część biograficzna daje także wgląd w ówczesną dyskusję o wartości komiksu, zwłaszcza w kontekście adaptowania do tego medium treści z bardziej nobilitowanych obszarów kultury – zawiera bowiem trzystronicowy przedruk listu napisanego przez Weinfelda do redakcji Krajowej Agencji Wydawniczej ze względu na negatywną recenzję wydawniczą Legend Wyspy Labiryntu i krytyczne uwagi redaktor Joanny Krumholz, w którym wyłożył on swoje argumenty przeciw tezie, że komiks spłyca przekaz kulturowy mitologii greckiej i zniechęca młodych czytelników do sięgnięcia po jej książkowe opracowania. Z perspektywy pogłębiania wiedzy o mechanizmach funkcjonowania komiksu w PRL-u wartościowym aspektem książki (realizowanym nie tylko w części biograficznej) są informacje dotyczące przedkładanych przez Weinfelda do KAW-u oraz Wydawnictwa Sport i Turystyka propozycji serii komiksowych – odrzucanych, akceptowanych, jak i wydawanych w formie odmiennej od pierwotnie zakładanej przez pomysłodawcę.
Partie biografii poświęcone wcześniejszej aktywności pisarskiej oraz zainteresowaniom Weinfelda, choć nie dotyczą bezpośrednio komiksów, pozwalają (zwłaszcza w zestawieniu z przywoływanymi w publikacji poglądami Weinfelda na edukacyjną rolę komiksu) lepiej zrozumieć ten obszar jego działalności, z wszystkimi jego wadami i zaletami. Toteż ich obecność w tak rozbudowanej formie jest uzasadniona nawet przy założeniu, że książka jest adresowana głównie do osób zainteresowanych komiksami, które współtworzył. Szkoda tylko, że kwestia ta nie została w książce bardziej wyeksplikowana – widziałbym w niej miejsce dla choćby kilkustronicowego artykułu eksperckiego poświęconego temu zagadnieniu lub całokształtowi twórczości Weinfelda (osób kompetentnych w temacie komiksu z czasów PRL-u w Polsce wszak nie brakuje). Tym bardziej, że książka i tak jest, jak już wcześniej pisałem, zróżnicowana, co stanowi jej atut.
Poza biografią Weinfelda i wstępem Kluski, publikacja zawiera także próbki publicystyki i prozy jej bohatera (kolejno: dziesięciostronicowy fragment niewydanej książki Fantazja i rzeczywistość przygotowanej na podstawie cyklu artykułów publikowanych w latach 1973-1974, w których Weinfeld przywoływał fragmenty książek z minionych lat i komentował je z perspektywy współczesnego mu stanu nauki i technologii, oraz dziesięciostronicowy wyimek z niewydanej książki Opowieści z różnych światów, będącej zbiorem kilkustronicowych opowiadań fantastycznych), scenariusz niezrealizowanego komiksu poświęconego wojnie polsko-bolszewickiej (którym chciał zainteresować wydawców w 1990 roku i miał nadzieję, że zilustruje go Jerzy Wróblewski) oraz obszerne i różnorodne archiwum.
Zwłaszcza archiwum i scenariusz komiksu Na wojnie 1920 roku są czymś więcej niż tylko parateksami do części biograficznej książki, elementy te stanowią bowiem integralną całość, wzajemnie uzupełniając się i komentując (no, może tylko te dziewięć stron z fotografiami z archiwum rodzinnego Weinfeldów lepiej byłoby spożytkować na inne materiały, ale to kwestia moich osobistych preferencji dotyczących tego typu publikacji). Najciekawsze materiały, jakie trafiły do archiwum, to te, które rzucają więcej światła na metody pracy Weinfelda, pomysły, jakimi próbował zainteresować wydawców, i sposoby, w jakie to robił, oraz przekształcenia na rynku komiksowym w czasie transformacji ustrojowej. A są to m.in. list Winfelda do Wróblewskiego z 1990 roku (w którym relacjonuje próby pozyskania wydawcy dla komiksu o wojnie polsko-bolszewickiej, wspomina o szansach wznowienia poza KAW-em tytułów, które wspólnie stworzyli, i sugeruje rysownikowi, by ten odebrał stamtąd ich oryginalne plansze, ponieważ istnieje ryzyko, że zaginą w przypadku rozpad wydawnictwa), konspekty komiksu Czarna róża z 1978 roku (noszącego wówczas jeszcze tytuł Week-end czarnej róży) i niezrealizowanej serii sensacyjno-przygodowej Igor contra… (pomyślanej jako seria wydawana w zeszytach) oraz scenariusze pojedynczych stron komiksów Figurki z Tilos i Sindbad Żeglarz i ptak Rok i kilku niezrealizowanych projektów.
Krótkie wyimki ze scenariuszy komiksów, które ukazały się drukiem, dają szczegółowy wgląd w stopień ich (współ)autorstwa ze strony Weinfelda, który należy uznać za duży – nie tylko zamieszczał on w nich kwestie postaci i inne elementy słownej narracji, ale także dzielił plansze na kadry oraz bardzo szczegółowo opisywał ich zwartość, załączając przy tym lub sugerując ilustratorom materiały referencyjne. Pełniejszy wgląd w kształt jego scenariuszy daje ponad 40-stronicowy przedruk pełnego scenariusza do komiksu poświęconego wojnie polsko-bolszewickiej, który czytałem wyobrażając sobie, jak mógłby wyglądać, gdyby zilustrował go Wróblewski.
Książka Stefan Weinfeld: Człowiek o stu twarzach stanowi wartościowy wkład w piśmiennictwo z zakresu polskiego komiksu okresu PRL-u, choć raczej jako materiał źródłowy. Nie wątpię, że osoby chcące w przyszłości napisać coś o Weinfeldzie po tę pozycję sięgną, sądzę też, że będzie użyteczna w pracach nad przekrojowymi publikacjami o komiksie PRL-u, nawet jeśli tylko we fragmentach. Czy jednak znajdą w niej coś dla siebie także osoby, które po prostu interesują się peerelowskim komiksem, bez ambicji, by o nim pisać, lub mające sentyment do pozycji współtworzonych przez Weinfelda i chcące sprawdzić, kto zacz? Myślę, że tak – to pozycja przyjemna i szybka w lekturze, a zarazem informacyjna i zawierająca sporo archiwalnych materiałów. Nie jest to krytyczne opracowanie twórczości Weinfelda, ale książka nie miała nim być. I choć trochę takiego opracowania mi brakuje, nie wątpię, że nadejdzie na nie czas (choćby nawet dopiero, gdy już wyczerpią się tematy związane z najpopularniejszymi rysownikami doby PRL-u). A wówczas z pewnością znajdą się w nim przypisy do tej pozycji.