Myśli wokół stopklatki z filmu „Likwidator”

W oglądaniu filmów w domu za pomocą wygodnego odtwarzacza cenię sobie wiele rzeczy, ale ostatnio chyba najbardziej możliwość robienia stopklatki w dowolnym momencie, przyglądaniu się jej i tworzeniu alternatywnej historii dla tego, co na niej widzę.

Na przykład tu. To stopklatka z filmu Likwidator (The Last Stand, 2013) w reżyserii Kim Jee-woona – pierwszego i jak dotąd jedynego filmu, jaki Kim zrealizował w USA, a zarazem powrotu Arnolda Schwarzeneggera do głównych ról po zakończeniu drugiej kadencji na stanowisku gubernatora Kalifornii.

W filmie tym Schwarzenegger wcielił się w wiekowego szeryfa w wygwizdowie przy granicy amerykańsko-meksykańskiej, który wraz z kilkoma pomocnikami stawia czoła gangsterom pracującym dla szefa kartelu narkotykowego. Zaś w scenie, z której pochodzi ta stopklatka, napiernicza ich na pełnej urwie z muzealnego karabinu maszynowego Vickers. I jest moc. I wiadomo, że jest to gość, który jest zbyt dumny, by uciec, a zarazem wciąż na tyle twardy, że jeśli będzie trzeba, to przeżuje kilo gwoździ i przepije je paliwem rakietowym.

Ale ta stopklatka opowiada inną historię. Historię człowieka, który jest już zmęczony i zadaje sobie pytanie „Co ja tu właściwie robię?”. Pytanie, które pasuje zarówno do filmowego szeryfa Owensa, jak i Schwarzeneggera.

I jest to piękne.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 13 września 2021 roku.

Dodaj komentarz