Widzę, że w polskim internecie intensywnie grają kolejną osobę, której się Zachód nie podoba, ale która wciąż na Zachodzie siedzi. No i z tej okazji przypomniał mi się materiał dydaktyczny, co to go kiedyś zrobiłem i nigdy nie wykorzystałem. Dotyczy on w ogólności legend miejskich i fake newsów, a w szczegółach pewnego muzyka.
Być może wiecie, że jednym z zabiegów uwiarygadniających legendy miejskie jest mechanizm, który Rodney Doyle określił w 1978 roku mianem „przyjeciela przyjaciela” („friend of a friend”). Generalnie rzecz biorąc, jest to postać, która w ramach narracji legendy miejskiej miała (jakoby) spotkać się z opisywanymi wydarzeniami i puścić historię dalej.
Osobą, która miała spotkać się z wydarzeniami opisywanymi w legendzie miejskiej, niemal nigdy nie jest osoba ją opowiadająca. Bo jej wiarygodność łatwo można podważyć, choćby dopytując o szczegóły. „Przyjaciel przyjaciela” (przyjaciel mojej kuzynki, sąsiad dziewczyny mojego brata, wujek fryzjera ciotki rzeźnika szwagra kolegi mojego ojca i tak dalej) nie jest obecny przy opowiadaniu historii, więc nie można go o nic dopytać, lecz potencjalnie da się do niego dotrzeć. Poza tym relacja ma konkretne (nawet jeśli tak naprawdę nieistniejące) źródło, które wzmacnia jej wiarygodność.
Fake newsy działają podobnie. No bo skąd zazwyczaj „wiemy”, że Szwecji, Francji, Niemiec, czy co tam jest aktualnie modne, nie ma? Na przykład od kogoś, kto ma wujka pracującego w Szwecji, który to wujek donosi, co się tam dzieje. A że wujek nie zna tamtejszego języka, poza miejsce zamieszkania i pracy raczej się nie wychyla, a czas wolny spędza głównie na wlewaniu? Oj tam, oj tam. Po co drążyć temat.
Czasami takim wujkiem jest „autorytet”. Czyli ktoś choć marginalnie znany, kto mówi, jak jest. Taki na przykład Glenn Danzig, który onegdaj przekonywał, że filmy snuff istnieją i je oglądał. Albo inny muzyk. Na przykład Jerzy Grunwald, który od lat donosi, że Szwecji to już, oj panie, nie ma. Tej Szwecji, w której mieszka. Ale bez entuzjazmu (mieszka, nie donosi). I wraca do Polski. Już. Tuż tuż.
O ile coś mi nie nie umknęło, to pierwszy raz deklarację, że wraca do Polski, ponieważ w Szwecji nie da się żyć, Grunwald złożył w kwietniu 2017 roku pewnemu patostreamerowi (mieniącemu się dziennikarzem) na jego kanale youtube’owym (określanym przez niego mianem telewizji). Co prawda tygodnik „Do Rzeczy” donosił w marcu 2019 roku, w materiale okładkowym, że Grunwald w końcu uciekł ze Szwecji (przed imigrantami), ale chyba ostatecznie coś nie pykło, bo w kwietniu 2021 roku na falach Polskiego Radio 24 muzyk mówił, że ma dość tułaczki po świecie i chce wrócić do domu.
Nie wiem, jaki jest status powrotu Grunwalda do Polski w sierpniu 2022 roku, ale niespecjalnie chce mi się sprawdzać. Zresztą, tak po prawdzie to wolę, gdy w mojej głowie tkwi zamrożony w stanie wiecznego powracania.
Na grafice macie trochę screenów z różnych mediów.
Wpis pojawił się na fanpejdżu 24 sierpnia 2022 roku.