Dość znaną praktyką we włoskiej branży filmowej z lat 60. i 70. XX wieku było przyjmowanie przez tamtejszych filmowców i aktorów amerykańsko brzmiących pseudonimów, by sprawiać wrażenie, że włoskie filmy były realizowane przez i z udziałem Amerykanów (i tak na przykład boski Luigi Montefiori znany jest przede wszystkim jako George Eastman).
Nie wynikało to bynajmniej z jakichś szczególnych kompleksów na tle Hollywoodu, lecz z pragmatyzmu – filmy, które na pierwszy rzut oka sprawiały wrażenie amerykańskich po prostu lepiej sprzedawały się we Włoszech i na rynkach zagranicznych. Pragmatyzm to w ogóle słowo klucz dla włoskiego kina gatunkowego z tamtych lat.
Dobrze ilustruje to przykład filmu Nazywam się Shanghai Joe (Il mio nome è Shanghai Joe, 1973, Mario Caiano), w którym to z pseudonimem wprowadzającym w błąd co do narodowości aktora kombinowano w zupełnie innym kierunku.
Nazywam się Shanghai Joe to jeden z kilku spaghetti westernów z wątkiem azjatyckim zrealizowanych w latach 70. XX wieku. O ile jednak w większości przypadków pojawiający się w nich Azjata był Japończykiem, o tyle w tej produkcji był Chińczykiem… przynajmniej w ramach świata przedstawionego.
Twórcy filmu chcieli skapitalizować światowy fenomen kina kung-fu, więc tym razem zamiast samuraja na Dziki Zachód przybył chiński wojownik. Na materiałach reklamowych wcielający się w niego aktor był podpisywany jako Chen Lee. Sęk w tym, że nie tylko nie było to jego prawdziwe nazwisko, ale też nie był on Chińczykiem, lecz Japończykiem. Nie był też zawodowym aktorem. Reżyser filmu wspominał, że był on pracownikiem pralni, a wybrano go do tej roli, ponieważ przypominał Dustina Hoffmana.
A czy faktycznie go przypominał? Ocenę pozostawiam Wam, a dla pomocy podrzucam cztery screeny.
Wpis pojawił się na fanpejdżu 19 sierpnia 2021 roku.