Dawno już żaden film mnie tak pozytywnie nie zaskoczył, jak Cuck (2019, Rob Lambert), bo choć pomysł mnie intrygował, poprzeczkę oczekiwań miałem zawieszoną dość nisko. Z różnych względów.
W ekspresowym skrócie: Cuck opowiada o trzydziestolatku, któremu w życiu nie wychodzi i który radykalizuje się pod wpływem redpillowego i alt-rightowego wcale-nie-Youtube’a, zakłada własny kanał w tych klimatach, a jednocześnie występuje w filmach porno z fetyszem cuckoldowym (dla jasności: w roli cucka).
Można oczywiście stwierdzić, że subtelne to nie jest, że było to już wielokrotnie grane, choć bez redpillowo-alt-rightowego kontekstu, że jest to kino publicystyczne. Można. Ale ja akurat publicystykę w kinie lubię i cenię. Poza tym po mojemu jest to naprawdę dobry film, zwłaszcza jak na pełnometrażowy debiut. I wcale nie taki do końca łopatologiczny. Bo ma warstwy.
Najjaśniejszym aspektem filmu jest jednak Zachary Ray Sherman. Co on tam wyrabia aktorsko, zwłaszcza w zakresie gry ciałem, to poezja. I choćby dla jego roli Cucka warto zobaczyć. Nie tylko, ale przede wszystkim.
Znak jakości Pana Optykona. Bez dwóch zdań.
Zważywszy na to, że w zachodnim internecie alt-rightowcy kwiczą, że film jest tendencyjny, czy wręcz propagandowy, wydawałoby się, że nie powinien sprawiać trudności interpretacyjnych.
Tymczasem na Filmwebie. A konkretnie – w sekcji komentarzy na stronie reżysera:
Tak koncertowo tego filmu mógł nie zrozumieć chyba tylko ktoś z logo Punishera na avatarze.
Dwa wpisy, z których powstał ten, pojawiły się na fanpejdżu 4 września 2022 roku.