Kilkadziesiąt zdań o filmie „The Primevals”

Nie zazdroszczę osobom, które chciałyby podjąć się przygotowania pełnoprawnej recenzji The Primevals. Bo jest to rzecz wymykająca się recenzenckim schematom. Z jednej strony film-legenda, dobrze sprawdzający się w materiałach ciekawostkowych, z drugiej – tytuł bardzo trącący myszką, przy czym to myszkotrącenie było ze strony jego twórcy intencjonalne i wielopoziomowe.

Korzenie projektu sięgają lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to – będący jeszcze u progu kariery w branży filmowej i telewizyjnej – David W. Allen, ceniony twórca tradycyjnych efektów specjalnych, zwłaszcza animacji poklatkowej, przygotował jego wstępny zarys i promocyjną szpulę testową, którą próbował zainteresować wytwórnię Hammer. Wówczas z projektu nic nie wyszło, lecz Allen co jakiś czas wracał do pomysłu. Był dość blisko jego realizacji pod koniec lat 70., lecz właściwa produkcja filmu rozpoczęła się dopiero w latach 90. w należącej do Charlesa Banda firmie Full Moon Entertainment.

W 1994 roku ukończono wszystkie zdjęcia z żywymi aktorami i nastał czas na przygotowanie segmentów z animacji poklatkową, co było (i wciąż jest) procesem czasochłonnym, wymagającym ogromnych nakładów pracy. Ze względu na problemy finansowe Banda prace te musiały zostać jednak przerwane. Allen wciąż miał nadzieję, że kiedyś ukończy projekt, co, niestety, mu się nie udało – zmarł, przedwcześnie, w wieku 54 lat, w 1999 roku. Zostawił jednak swemu przyjacielowi, Chrisowi Endicottowi, materiały potrzebne do ukończenia filmu – od storyboardów po kukiełki. W 2018 roku Band zorganizował kampanię crowdfundingową na rzecz doprowadzenia projektu do końca, w której udało mu się zebrać 40. tys dolarów. Dzięki tym środkom i wsparciu nielicznej grupy twórców efektów specjalnych, pracujących po kosztach, udało mu się dopiąć celu – ukończona wersja filmu miała premierę na Fantasia Film Festival w lipcu 2023 roku, a od niedawna jest do obejrzenia na platformie streamingowej Banda.

Po wielu turbulencjach i przestojach film w końcu powstał i można go obejrzeć. Ale czy warto? Ja nie miałem żadnych wątpliwości – The Primevals pokrywa się wszak z wieloma moimi fascynacjami filmowymi, od animacji poklatkowej, przez działalność Banda, po historię niebyłą kina. Jeśli więc te rejony filmu są Wam bliskie, to nie wahajcie się. W tych kategoriach jest to Wydarzenie.

Czy jednak film mi się podobał? Tu mam mocno mieszane uczucia. Niewątpliwie The Primevals ma wspaniałe momenty – są to sceny z zastosowaniem animacji poklatkowej. Przemawia także do mnie ogólny klimat filmu, bo jest to rzecz (co już sygnalizowałem innymi słowami) retro i to na kilku poziomach. Nie tylko ze współczesnej perspektywy, co oczywiste w przypadku filmu, do którego zdjęcia z aktorami zrealizowano trzydzieści lat temu. Produkcja ta była retro już w latach 90. ubiegłego wieku, a do pewnego stopnia nawet pod koniec lat 70., bo odwoływała się do z kina z efektami specjalnymi Raya Harryhausena z lat 50. i 60., w dobie Kina Nowej Przygody już wyraźnie z innej epoki. Tę retromanię można pociągnąć nawet dalej i wskazać, że na poziomie fabuły film czerpie z literatury pulpowej z okresu międzywojennego – najbardziej oczywistym tropem jest tu powieść Edgara Rice’a Burroughsa Ląd zapomniany przez czas (The Land That Time Forgot).

Wszystko to jest bardzo fajne, ale fundamentalnym problemem filmu jest to, że jest on… nudny. Rzeczy naprawdę ciekawe dzieją się dopiero w trzecim akcie, będącym popisem animacji poklatkowej – ta pojawia się jeszcze w sekwencji otwierającej, budując spore oczekiwania w jej zakresie, później jednak, aż do trzeciego aktu, tylko raz, do tego w bardzo ograniczonym zakresie. Zamiast tego mamy festiwal gadających głów i ładnych, nie powiem, widoków przyrody (Dolomity udające Himalaje). W seansie nie pomagają nieinteresujące postaci, będące właściwie typami (naukowczyni, myśliwy, tubylec).

Można to oczywiście zrzucić na karby konwencji, co niewątpliwie jest prawdą, ale mam wrażenie, że w jakiejś mierze wynikało to z konieczności poskromienia ambicji Allena, który to, co najbardziej widowiskowe, zostawił na koniec – gdy przegląda się archiwalne materiały, jeszcze z czasów urwanej preprodukcji z końca lat 70., widać, że początkowo chciał sekwencje z animacją poklatkową wprowadzić także w drugim akcie filmu (część z projektów istot przygotowanych na tamtym etapie nie trafiła w ogóle do finalnej wersji filmu). Jakiekolwiek jednak by nie były powody takiego stanu rzeczy, ze względu na tę nudę, nie mogę polubić The Primevals tak bardzo jakbym chciał.

Niemniej – jest to produkcja ciekawa. Nie dla każdego, rzecz jasna, ale jeśli lubicie animację poklatkową, to sprawdźcie.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 22 czerwca 2024 roku.

Dodaj komentarz