Gdybym prowadził peja bazującego na sensacji, mógłbym ten wpis zacząć od zdania: „Film, którego nigdy nie obejrzysz, bo wytwórnia, która go wyprodukowała, ci to uniemożliwi”.
No, po prawdzie prawie tak zacząłem, ale jako że nie prowadzę peja bazującego na sensacji, to od razu wejdę w przypisy precyzujące tę kwestię – nie obejrzysz go w oficjalnej dystrybucji (tj. na fizycznych nośnikach, na streamingu, w telewizji), w jego oryginalnej wersji (tj. niepociętej i niezdubbingowanej), ale jak się postarasz, to uda ci się go zobaczyć na dostępnym tu i ówdzie VHS-ripie.
A mowa o wyprodukowanym przez japońską wytwórnię Tōhō filmie Przepowiednie Nostradamusa (Nosutoradamusu no daiyogen aka Prophecies of Nostradamus aka Catastrophe: 1999) z 1974 roku w reżyserii Toshio Matsudy, będącym adaptacją wydanej rok wcześniej głośnej książki Bena Gotō, która spopularyzowała w Japonii postać Nostradamusa. Spopularyzowała do tego stopnia, że Gotō uczynił z eksploatacji tego tematu sposób na życie.
Jest to produkcja specyficzna. Powiedziałbym, że dziwaczna, nawet jak na standardy japońskiego kina science fiction, któremu zdarzało się zmierzać w mniej oczywiste rejony. Bo choć powstała w dużej wytwórni i ewidentnie była nastawiona na kapitalizację fenomenu wydawniczego, to ma momenty iście awangardowe – mam tu na myśli przede wszystkim wykorzystanie materiałów dokumentalnych, fragmentów wcześniejszych produkcji fantastycznych Tōhō i nowo zarejestrowanego materiału do zilustrowania jakoby spełnionych i spełniających się w 1999 roku przepowiedni Nostradamusa.
A dlaczego Przepowiedni Nostradamusa nie można oficjalnie obejrzeć w oryginalnej wersji? Otóż – tuż po premierze w sierpniu 1974 roku film spotkał się z protestami ze względu na dwie sceny, które uznano za krzywdzące dla osób cierpiących wskutek chorób popromiennych i skażenia radioaktywnego. Co, jak pewnie wiecie lub się domyślacie, w Japonii było wówczas dużą rzeczą ze względu na negatywny stosunek części obywateli tego kraju do ocalałych z atomowego ataku na Hiroszimę i Nagasaki.
W odpowiedzi na protesty wytwórnia Tōhō wycofała film z kin i ponownie wprowadziła na ekrany w grudniu 1974 roku w wersji skróconej o blisko dwie minuty. Film wyświetlono w telewizji w 1980 i 1986 roku, po czym zaprzestano jego dystrybucji (choć planowano wydanie go na kasetach wideo i płytach Laser Disc).
Przepowiednie Nostradamusa trafiły w latach 70. na kilka rynków zagranicznych, w tym do USA, gdzie w 1979 roku wyświetlono w kinach jego skróconą, 90-minutową wersję, a później w telewizji wersję przyciętą o dodatkowe dwie minuty. To właśnie w tej postaci film był przez lata znany na Zachodzie.
Od lat w zakamarkach internetu dostępny jest jednak wspominany VHS-rip zawierający oryginalną wersję filmu. Jego jakość, delikatnie pisząc, nie powala, ale powala zapoznać się ze sławetnym filmem w jego pierwotnej postaci.
A na załączonym do wpisu fragmencie filmu możecie zobaczyć jedną ze scen, które wywołały protesty – wizję Ziemi po zagładzie nuklearnej, w której w miejscu, gdzie niegdyś wznosiło się Tokio, dwa mutanty walczą o kawałek mięsa węża.
A kto wcielił się w w te mutanty? No oczywiście, że dzieci.
P.S. Uroczymi znajduję podejmowane na części europejskich rynków próby sprzedawania tej produkcji jako bardziej międzynarodowej, niż była w rzeczywistości.
Bo faktycznie – pojawiło się w niej trochę białych postaci, ale tylko w jednej sekwencji. Do tego są wszyscy z nich byli naturszczykami, więc nazwiska „Robert Rochen” i „Alan Kaberny” znaczą tyle, co nic. Albo też – znaczą wiele, ponieważ są symulakrami nieistniejącej zachodniej gwiazdy. A najwięcej w tym nic/wiele-znaczeniu znaczy „Barbara Harmans”, ponieważ istnieje tylko na plakacie – w filmie nie ma żadnej białej kobiety (no, chyba że jest na zasadzie „mrugnij, a przegapisz”, a ja mrugnąłem).
Wpisy, które stanowiły podstawę dla tego, pojawiły się na fanpejdżu 31 maja i 1 czerwca 2024 roku.