Komiksowe plansze: „It Rhymes with Lust”

Dziś mam dla Was coś z historii amerykańskiego komiksu. Odległej, bo cofniemy się aż do 1950 roku. Zanim jednak to zrobimy, muszę poświęcić jeden akapit na wstęp.

Nie lubię myślenia o historii, zarówno ogólnej, jak i historii mediów, w kategoriach ewolucjonistycznych. Wiecie, pozostają przy mediach – tych wszystkich opowieści o „naturalnej” linii „rozwoju” medium, „koniecznych” etapach, które media „musiały” przejść, by w końcu osiągnąć swą „pełną” postać (na przykład, że w filmie musiał się w końcu pojawić dźwięk, no po prostu nie było innego wyjścia, że była to tylko kwestia czasu i rozwoju technologii itd.). Bardzo za to lubię sytuacje i momenty, które wyłamują się z tak postrzeganej, teleologicznej wizji dziejów poszczególnych mediów – gdy gdzieś, w jakimś okresie medium stawia opór jego rzekomo „naturalnej” linii rozwojowej, albo gdy pojawiają się falstarty lub inne pęknięcia.

I chyba z tego względu tak bardzo fascynuje mnie historia komiksu It Rhymes with Lust z 1950 roku. Ale czy na pewno komiksu? No, niektórzy powiedzieliby „powieści graficznej”. Choć sami twórcy mówili o swym dziele jako „powieści obrazkowej” (picture novel).

A fascynuje mnie, ponieważ jest to utwór, który spełnia wszystkie kryteria definicyjne „powieści graficznej”, powstał na długo przed pierwszymi wydawnictwami, które zwykle uznaje się za pierwsze zasługujące na to miano, i… nie trafił w rynek, do lat 90. XX wieku pozostając właściwie nieznanym (bo nawet nie zapomnianym). I tak sobie czasem myślę, popuszczając wodze fantazji – „Co by było, gdyby ten śmiały eksperyment trafił i dał początek całej nowej formule wydawniczej?”.

„Dobra, ale co to właściwie jest?” – możecie zapytać. Ano jest to czarno-biały, liczący 128 stron komiks, odpowiadający wymiarami z grubsza połowie standardowego amerykańskiego komiksu. Ukazał się (jak już pisałem – w 1950) roku nakładem wydawnictwa St. John Publishing Company.

Na stronie tytułowej jako autor figuruje Drake Waller, lecz jest to pseudonim, pod którym skryli się Arnold Drake (późniejszy ceniony scenarzysta komiksowy, współtwórca m.in. drużyny Doom Patrol i Deadmana) i Lesslie Waller. Za rysunki odpowiadał Matt Baker, natomiast za tusz Ray Osrin, częsty współpracownik Bakera i jego wieloletni przyjaciel. Baker to w ogóle postać bardzo ciekawa – pierwszy afroamerykański rysownik komiksowy, który osiągnął na tym rynku wysoką pozycję, i jeden z czołowych przedstawicieli tzw. Good Girl Art.

A fabuła? No, jest. To opowieść o dziennikarzu, który przybywa do Copper City, gdzie niedawno zmarł rządzący miastem prominentny biznesmen i polityk Buck Masson. Dziennikarz pojawia się tam na zaproszenie swej byłej kochanki i wdowie po Bucku Massonie, chcącej wykorzystać go w walce o wpływy polityczne w mieście (wdowa ma na imię Rust, więc już wiecie, co rymuje się z „lust„). Dalej dzieją się rzeczy, które mogłyby się wydarzyć w filmie noir z tego okresu. W przypadku tego wydawnictwa fabuła nie jest zresztą najważniejsza (ani, przyznaję, szczególnie dobra). Ważniejsza jest jego forma, a w szerszej perspektywie – przyświecająca jej idea.

Arnold Drake kilkakrotnie opowiadał, jaka idea przyświecała jemu i Wallerowi, to bowiem oni byli pomysłodawcami przedsięwzięcia, do którego przekonali wydawcę, Archera St. Johna, który to następnie zlecił opracowanie warstwy graficznej komiksu Bakerowi i Osrinowi.

Poszczególne wypowiedzi Drake’a różniły się w kwestii szczegółów, ale clou było niezmienne – „powieść obrazkowa” miała stanowić coś pomiędzy komiksem a powieścią, a w dłuższej perspektywie zachęcić osoby, które czytały komiksy, lecz nie czytały książek, by sięgnęli po te drugie (Drake zawsze mówił o byłych amerykańskich żołnierzach, którzy czytali komiksy na frontach II wojny światowej, sam był zresztą jednym z nich). Istotny kontekst stanowił także film, bowiem Drake widział „powieści obrazkowe” jako utwory odwołujące się do filmowych konwencji gatunkowych, od kryminału noir, przez western, po romans.

Idea Drake’a nie zmaterializowała się. Przynajmniej nie na szerszą skalę. „Powieść obrazkowa” It Rhymes with Lust powstała i trafiła do dystrybucji, lecz, jak sam wspominał, sprzedała sie zaledwie w kilkuset egzemplarzach, co jak na ówczesny rynek komiksowy było wynikiem bardzo słabym, wręcz mikroskopowym (zresztą był to słaby wynik także z perspektywy rynku tanich powieści). Nakładem St. John Publishing Company ukazała się w tym samym roku także inna „powieść obrazkowa”, The Case of the Winking Buddha, ze scenariuszem Manninga Lee Stokesa i rysunkami Charlesa Raaba, lecz i ona okazała się komercyjnym niewypałem. Niemniej, wciąż można próbować wyobrazić sobie, co by było, gdyby…

Można też It Rhymes with Lust przeczytać. A przynajmniej obejrzeć. A jest ku temu sposobność, ponieważ owa „powieść obrazkowa” znajduje się w domenie publicznej i jest dostępna w zasobach repozytorium Comic Book Plus (link w komentarzu).

A jeśli zastanawiacie się, czy warto, do wpisu załączam poglądowe strony.

Jeśli natomiast macie ochotę coś więcej poczytać na ten temat i jego okolice, to mogę odesłać Was w kilka miejsc. Do It Rhymes with Lust odnosił się David Hajdu w książce The Ten-Cent Plague: The Great Comic-Book Scare and How It Changed America, w której zawarł kilka cytatów z przeprowadzonego przez siebie wywiadu z Drake’iem. Inny wywiad z nim możecie znaleźć w 17. numerze „Alter Ego” z 2002 roku (początek poświęcony jest It Rhymes with Lust). A w temacie samego Bakera warto sięgnąć po poświęcony mu 47. numer „Alter Ego” z 2005 roku (zwłaszcza artykuł Baker of Cheesecake Alberta Becattiniego).

Wpis pojawił się na fanpejdżu 1 listopada 2021 roku.

Dodaj komentarz