„Siedmiu samurajów” w kosmosie… i komiksie

Jakiś czas temu, by się nagrodzić za ukończenie artykułu, sprezentowałem sobie komiks. Dość już wiekowy, fajny i bezpośrednio związany z moimi – że tak górnolotnie napisze – zainteresowaniami badawczymi. Bo wiadomo – łatwiej wydaje się te dwie dyszki, gdy można sobie wmówić, że „to do pracy”. Ha! Sprytne.

Osoby, które śledzą peja dłużej, wiedzą, że w związku z moim zainteresowaniem japońskim kinem staram się śledzić jego wpływy na światową kulturę. A szczególnie w tym temacie upodobałem sobie wiodące do (czy raczej: od) Akiry Kurosawy, zwłaszcza do dwóch filmów – Siedmiu samurajów (Shichinin no samurai, 1954) i Straży przybocznej (Yōjinbō, 1961).

Kiedyś pokazywałem tu już komiks przetwarzający Siedmiu samurajówRubicon. Oj, jest to rzecz koszmarna. Komiks, o którym piszę dzisiaj, jest o niebo lepszy.

A mowa o albumie The Seven Samuroid, wydanym w 1984 roku przez Image International (zbieżność nazw z działającym do dziś wydawnictwem jest przypadkowa), autorstwa Franka Brunnera, dla którego był to ostatni potwór z komiksowej emerytury, na którą przeszedł pod koniec lat 70. XX wieku.

Słowo „album” jest tu w pełni uzasadnione, ponieważ komiks ma większy format od standardowej amerykańskiej zeszytówki, a jego objętość przekracza 60 stron.

Widać, że punktem odniesienia był dla Brunnera komiks europejski, zyskujący w USA popularność od końca lat 70. ubiegłego wieku, głównie za sprawą magazynu „Heavy Metal”. Nie tylko w zakresie formy wydawniczej, ale i warstwy wizualnej i treści. Czuć tu Moebiusa, Bilala, ogólnie – ówczesny europejski komiks fantastyczny. Jednocześnie jest to tytuł silnie zakorzeniony w amerykańskim komiksie środka tamtego okresu – rzeczy, które działy się w wydawnictwach lokujących się miedzy undergroundem a wielką dwójką oraz imprintach tych ostatnich (zwłaszcza Epic Comics).

Brunner czerpie z Siedmiu samurajów, czego nawet nie ukrywa – tytuł jego komiksu wszak nie zostawia tu żadnego pola do niedopowiedzeń. Jednocześnie jednak nie przetwarza niewolniczo scen z wspaniałego filmu Kurosawy (jak zrobili to twórcy Rubiconu), lecz bierze z niego punkt wyjścia – siedem honorowych hybryd robotów i inteligentnych istot, którzy niegdyś byli wojownikami, staje w obronie niewielkiej planety, którą chce eksploatować kosmiczny watażka.

Nie jest to rzecz dla każdego. Pewnie sporo osób uzna dzieło Brunnera za ramotkę. Jeśli jednak lubicie amerykańskie komiksy środka z tego okresu, zwłaszcza te fantastyczne, to warto sprawdzić. A jeżeli w duszy gra Wam Kurosawa, to sądzę, że kosmiczna wariacja na temat Siedmiu samurajów przypadnie Wam do gustu.

Poniżej podrzucam też skany kilku przykładowych plansz.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 15 czerwca 2024 roku.

Dodaj komentarz