Film o ninjach z (wyraźnym) polskim akcentem

Jaki aktor najlepiej wypadł w roli ninji? Michael Dudikoff? Hiroyuki Sanada? Scott Adkins? Shō Kosugi? Franco Nero?

Przypuszczam, że niewiele osób odpowie na to pytanie: „Krzysztof Kolberger, wybitny aktor filmowy i teatralny, uhonorowany m.in. Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Medalem >Zasłużony Kulturze Gloria Artis<„. Jest wysoce prawdopodobne, że nie powiedział tak nikt nigdy.

Tymczasem Kolberger faktycznie wcielił się w ninję – w szwedzkim filmie Misja ninji (The Ninja Mission, Mats Helge Olsson) z 1984 roku. Grał tam Masona, szefa pracującego na zlecenie CIA oddziału ninjów-najemników, którzy maja za zadanie odbić z łapsk KGB genialnego naukowca.

Kolberger nie był zresztą jedynym polskim członkiem obsady i ekipy, bo większość scen dialogowych realizowano pod okiem polskiego asystenta reżysera (reżyser filmu skupił się na scenach akcji), a na ekranie partnerowała mu Hanna Bieniuszewicz. Ta w materiałach promocyjnych i w czołówce filmu figurowała jako Hanna Pola. Sam Kolberger jest wymieniany w nich jako Christofer Kohlberg.

Nie jest to dobry film, a piszę to jako miłośnik śmieciowego kina. Właściwie jest to rzecz bardzo zła, ale jednocześnie fascynująca – jako przedsięwzięcie. Bo w historii powstania i dystrybucji filmu wchodzi samo gęste. A jest to poziom gęstości, który zaistnieć mógł tylko w prawdziwym życiu.

Film powstał z inicjatywy samozwańczego „jedynego szwedzkiego ninji” – człowiek ten zwał się Bo F. Munthe, w filmie wcielił się w pomocnika Masona, a jego uczniowie odgrywali ninjów. Warto tu dodać, że postaci, które odgrywali Kolberger i Munthe przez cały film, również w trakcie tytułowej misji, chodziły, biegały i strzelały bez masek, zaś pełny kostium ninjów nosili tylko ich podwładni.

Za reżyserię odpowiadał człowiek, który wcześniej spędził kilka lat w więzieniu za niewywiązywanie się z umów i długi, w które popadł przy realizacji Szwecji dla Szwedów (Sverige åt svenskarna, 1980), wysokobudżetowego ego-projektu popularnego aktora Pera Oscarssona. Mats Helge Olsson, bo o nim mowa, zniknął z radaru na początku lat 90. ubiegłego wieku, prawdopodobnie ze względu na kolejne długi, w które popadł.

Misja ninji, choć jest filmem fatalnym, osiągnęła spektakularny sukces kasowy na rynkach zagranicznych, głównie amerykańskim. Jej twórcy doskonale wstrzelili się w boom na produkcje o ninjach, w przypadku których obiektywne walory filmu odgrywały rolę w najlepszym razie trzeciorzędną – mówimy wszak o czasach, gdy na filmach produkowanych w modelu „kopiuj i wklej ninję” bardzo dobrze finansowo wychodził Godfrey Ho.

Prawa do dystrybucji filmu na rynku amerykańskim pozyskała firma New Line Cinema, a na inne światowe rynki (ponad 50 krajów) film wprowadził o wiele większy gracz – MGM. Szacuje się, że film mógł zarobić łącznie ponad 30 mln. dolarów. To wynik rewelacyjny jak na film, który kosztował około 2,5 mln. dolarów. Niewykluczone więc, że jest to najbardziej dochodowy film, w jakim wystąpił Kolberger.

No, to teraz na listę wymarzonych projektów, których nigdy nie uda mi się zrealizować, dopisuję wywiad z Hanną Bieniuszewicz o produkcji „Misji ninji”.

A jeśli macie ochotę obejrzeć film, to jest dostępny na YouTube’ie.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 18 grudnia 2023 roku.

Dodaj komentarz