Tadeusza Boya-Żeleńskiego nierozumienie kina

Tadeusz Boy-Żeleński bardzo nie rozumiał filmu, a zwłaszcza montażu, oj bardzo. Przynajmniej według Ireny Krzywickiej, która opisywała to tak:

Boy nigdy nie chodził do kina. Były to czasy, kiedy kino uważano za poślednią rozrywkę, i trzeba przyznać Irzykowskiemu, że bardzo podniósł rangę kina, napisawszy „Dziesiątą muzę”. Robiłam wymówki Boyowi, że wyrzeka się nowego typu wzruszeń estetycznych nie chodząc do kina, i wreszcie udało mi się namówić go na obejrzenie filmu pt. „Niepotrzebny człowiek”, ze sławnym w owym czasie Janningsem.

Rezultat był opłakany. Boy nie rozumiał skrótów filmowych i co chwila zadawał komiczne pytania: „Ale czyja to noga? — Dlaczego ni z tego, ni z owego koła pociągu?” itd. Ci z publiczności, którzy nas słuchali, musieli mieć wrażenie, że siedzi obok nich kompletny głupek.

W końcu jednak Boy zrozumiał perypetie filmu, bardzo się przejął i wyszedł z kina zupełnie złamany. „Niepotrzebny człowiek to ja” — powiedział, utożsamiając się, nie wiadomo czemu, z postacią, z którą nie miał nic wspólnego. „I całe to kino za bardzo bezpośrednio, za mocno człowieka wciąga. Nie dzieli od niego rampa. Ja nie chcę być przemocą włączony w perypetie niepotrzebnego człowieka. Czuję się zgwałcony”. Miał uczucie, że siłą go wloką po jakichś mieszkaniach, schodach, ulicach i plączą w obce mu sprawy.

Szliśmy Nowym Światem, Boy z pochylona głową, milczący i przygnębiony. Ja zaś nie mogłam się powstrzymać od śmiechu wobec tak silnej reakcji na film. Rozbieżność między nami była zupełna.

Więcej go też nie zaprowadziłam do kina. Ach, owszem, jeszcze raz na „Maroko” z Marleną. Chciałam, żeby zobaczył najbardziej wówczas fascynującą kobietę na świecie. Z ciekawością poszedł, Marleną mu się nie podobała, a perypetie filmu go męczyły. „Wciąż trzeba trzymać oczy otwarte, jeżeli się je zamknie na chwilę, gubi się wątek. Nie wolno się ani na chwilę zamyślić”. Na tym się skończył nasz eksperyment filmowy.

Dane bibliograficzne: Irena Krzywicka, Wyznania gorszycielki, Czytelnik, Warszawa 1992.

Dodaj komentarz