Kilka myśli w temacie filmowej adaptacji „451 stopni Fahrenheita”

Dwa dni temu wspominałem, że muszę sobie odświeżyć 451 stopni Fahrenheita Ray Bradbury’ego. Po powieść jeszcze nie sięgnąłem (i w najbliższym czasie nie sięgnę), ale odświeżyłem sobie jej filmową adaptację z 1966 roku Francois’a Truffaut.

I spójrzcie, co tam wypatrzyłem w scenie, w której Montag leży w łóżku z żoną, przeglądając komiksową gazetę. Na potrzeby tego rekwizytu zaadaptowano sławetną okładkę 20. numeru „Crime SuspenStories” z przełomu 1953 i 1954 roku.

Jest to interesujące choćby ze względu na to, że seria ta ukazywała się nakładem wydawnictwa EC Comics, które publikowało wówczas m.in. komisowe adaptacje opowiadań Bradbury’ego. Swoją drogą – ciekawe, czy do stworzenia tych fikcjonalnych komiksowych gazet wykorzystano także inne publikacje EC Comics.

Z tą komikso-gazetą wiąże się jeszcze jedna istotna rzecz. Zwróćcie uwagę, że zawiera ona tylko obrazki – żadnego tekstu. W filmowej adaptacji 451 stopni Fahrenheita, która wyszła spor ręki Truffaut, konsekwentnie tworzy się wizję państwa, które nie tylko walczy ze słowem pisanym, ale i w pełni funkcjonuje bez liter. Nawet straż pożarna, jeden z kluczowych elementów aparatu państwowego, w swej dokumentacji wykorzystuje tylko fotografie i cyfry.

Wiąże się z tym zresztą ciekawy zabieg formalny, mianowicie brak konwencjonalnej czołówki filmu. Ta jest kompletnie pozbawiona liter – tytuł filmu nazwisko reżysera, obsada itp. są w niej czytane. Litery pojawiają się w filmie tylko w postaci palonych książek i na planszy z napisem „The End”, pod koniec filmu, którego finał daje nadzieję, że słowo pisane przetrwa.

Jest to o tyle ciekawe, że twórcy adaptacji poszli w tym zakresie o krok dalej od Bradbury’ego, bowiem wykreowany przez niego świat nie był pozbawiony liter. Owszem, zakazane były książki (powieści, zbiory opowiadań, eseje, wspomnienia itp.), lecz słowo pisane – nie. To funkcjonowało legalnie w komiksach czy pismach branżowych. Trudno też wyobrazić sobie, by mógł obyć się bez niego opresyjny aparat państwowy – pełna eliminacja słowa pisanego byłaby z jego perspektywy nieefektywna. Myślę też, że wizja świata, w którym słowo pisane funkcjonuje tylko w ramach systemu nadzorowania i karania, jest bardziej przerażająca, niż takiego, który jest zupełnie go pozbawiony.

Wpis pojawił się na fanpejdżu 6 kwietnia 2024 roku.

Dodaj komentarz