Wydawnictwo Lost in Time wkrótce wprowadzi do sprzedaży drugi (i ostatni) tom wydania zbiorczego „Hombre”, więc czas najwyższy na wpis, który chciałem zrobić od chwili premiery pierwszego tomu.
O samym komiksie nie będę się rozpisywał, wystarczy chyba samo stwierdzenie, że od lat chciałem, by „Hombre” ukazał się w Polsce, ale do niedawna sądziłem, że to się raczej nie stanie. A stało. Za co chylę czoła przed polskim wydawcą.
Chciałbym za to odnieść się do kwestii, która chyba nie przewijała się w polskich recenzjach pierwszego tomu, a przynajmniej ja nie zetknąłem się z takimi tekstami lub – co nie wykluczone – ktoś o tym pisał, ja to nawet przeczytałem, ale zapomniałem.
Chodzi mianowicie o to, że pierwszym kontaktem z „Hombre” jest polskie wydanie, to komiks poznaje się niechronologicznie, tzn. nie w takiej kolejności, w jakiej był publikowany w Hiszpanii.
W Hiszpanii oryginalna wersja komiksu, publikowana seryjnie w czasopismach, była wydawana w latach 1981-1994. Początkowo ukazywała się na łamach magazynu „Cimoc” (tak, słowo „comic” pisane od tyłu), w 1984 roku jego twórcy przenieśli się jednak z nim do nowo powstałego magazynu „K.O. Comics”. Pismo przetrwało na rynku tylko cztery numery – wszystkie ukazały się w 1985 roku. W 1985 roku Segura i Ortiz wrócili z nim do magazynu „Cimoc”, gdzie publikowany był do końca (wydawania, bo historia nie ma twardego zakończenia – nic nie stało na przeszkodzie, by historię tytułowego bohatera i Attyli ciągnąć dalej).
Wraz z powrotem „Hombre” do magazynu „Cimoc” nastąpiła istotna zmiana w jego formie – o ile wcześniejsze epizody były czarno-białe (również te z „K.O. Comics”), o tyle późniejsze publikowano już w kolorze.
I to prowadzi nas do kwestii chronologii. Pierwszy tom „Hombre” od Lost in Time zawiera epizody z lat 1985-1994, a więc te, które były wydawane w kolorze (w polskim wydaniu część z nich została opublikowana w czerni i bieli, więc nie w formie, w której poznali je pierwotni hiszpańscy odbiorcy). Dopiero w drugim tomie można poznać epizody, które oryginalnie ukazywały się jako pierwsze.
Należy przy tym zaznaczyć, że Polska nie jest jedynym krajem, w którym publikację „Hombre” rozpoczęto niejako od środka. Gdy komiks trafił do USA, jego publikację też zaczęto od pierwszego kolorowego epizodu – ukazał się na łamach magazynu „Heavy Metal” z 1987 roku.
„No dobrze, ale czy to w czymś przeszkadza?” – możecie zapytać. Odpowiedziałbym, że to zależy do preferencji, ale raczej nie. Seria ta nie ma wyraźnie zarysowanej chronologii – ta pojawia się, ale i tak w dość ograniczonym zakresie, dopiero wraz z wprowadzeniem powracającej postaci Attyli. Pewnie łatwiej byłoby śledzić zmiany stylu Ortiza, poznając komiksy w kolejności, w jakiej były wydawane, ale poza tym kolejność nie ma większego znaczenia.
Nie dziwię się zresztą, że „Hombre” jest publikowany w takiej kolejności. Raz, że komiks kolorowy jest atrakcyjniejszy dla większej liczby czytających, a dwa, że swój graficzny peak, przynajmniej w ramach tej serii, Ortiz osiągnął w okresie kolorowym. No i jest jeszcze kwestia numer trzy – sądzę, że nawet osoby co do zasady niechętne czarno-białym komiksom, zechcą sięgnąć po drugi tom, jeśli tylko wciągną je epizody kolorowe.
A w moim odczuciu, że sięgnąć po „Hombre” warto, bo to kawał historii hiszpańskiego komiksu, do tego taki, który po względem narracyjnym zestarzał się dobrze. Niemniej ostrzegam, że jest to rzecz, która spodoba się raczej osobom, które lubią mizantropiczne postapo. Jest tam pewien romantyczny duch (w tytułowej postaci, która, choć niby chce, nie może się jego resztek pozbyć), zdecydowanie nie jest to komiksowy comfort food.
Wpis pojawił się na fanpejdżu 18 czerwca 2024 roku.