Mam czasem tak, że chciałbym Wam coś pokazać lub o czymś napisać, ale brakuje mi „wystawki”. No wiecie. Jakiegoś wydarzenia, jakiejś rocznicy, haka – czegoś, do czego mógłbym nawiązać, aby wpis nie miał zupełnie losowego charakteru. Miałem tak i tym razem. Na szczęście z pomocą przybył mi József Szájer. Na pewno słyszeliście – ten węgierski europoseł, co to w ojczyźnie walczy z LGBT i huczy o chrześcijańsko-konserwatywnych wartościach, a w Brukseli dał się przyłapać na udziale w gejowskiej orgii.
No więc, tak się składa, że Joon-ho Bong na długo przed takimi filmami, jak Parasite (Gisaengchung, 2019), Snowpiercer: Arka przyszłości (Snowpiercer, 2013) czy nawet Zagadka zbrodni (Sarinui chueok, 2003), popełnił film krótkometrażowy, który bardzo mi się z przypadkiem Szájera kojarzy. Mowa o Niekoherencji (Jirimyeollyeol, 1994), jego (Bonga, nie Szájera) filmie dyplomowym na Koreańskiej Akademii Sztuki Filmowej.
Co to za film? – zapytacie (no, jeśli nie znacie, bo jeśli znacie, to nie zapytacie). Jest to satyra, składająca się z trzech epizodów i epilogu.
Bohaterem pierwszego epizodu jest wykładowca uniwersytecki, konkretnie profesor psychologii społecznej. W drodze na uczelnię profesor fantazjuje o ściągnięciu ramiączka z bluzy jednej ze swoich studentek. Później przegląda w gabinecie magazyn pornograficzny, po czym udaje się na zajęcia. Podczas zajęć prosi studentkę o przyniesienie materiałów ze swego gabinetu, szybko jednak orientuje się, że zostawił pismo na biurku. Pędzi więc do gabinetu i w ostatniej chwili przykrywa je podręcznikiem do jakościowej analizy danych.
W drugim epizodzie pewien mężczyzna podczas joggingu wypija mleko z kartonu pozostawionego pod wejściem do czyjegoś domu,częstuje nim roznosiciela gazet, po czym odchodzi. Wówczas z domu wychodzi mieszkająca w nim kobieta i beszta roznosiciela gazet, przekonanego, że mlekiem poczęstował go jej mąż. Roznosiciel gazet goni więc mężczyznę, który w międzyczasie wypija mleko z kartonu pozostawionego pod innymi drzwiami.
W trzecim epizodzie śledzimy elegancko ubranego pijanego mężczyznę, który po opuszczeniu lokalu próbuje dostać się do domu, później zaś znaleźć toaletę. Gdy mu się to nieudaje, próbuje załatwić potrzebę – doprecyzuję: tę większą – na trawniku, lecz zostaje złapany przez do dozorcę. Dozorca poleca mu, by załatwił się na gazetę w piwnicy, a później wyrzucił ją do kosza. Mężczyzna jednak unosi się dumą, wykrzykuje klasyka „Czy ty wiesz, kim ja jestem?” i załatwia się do ryżowaru dozorcy.
W epilogu te trzy postaci powracają. Wiedzieliśmy już wcześniej, że pierwszy jest profesorem, teraz zaś dowiadujemy się, że mlekokrad jest redaktorem naczelnym gazety, którą roznosił roznosiciel, a czy-wiesz-kim-ja-jestem, defekujący do ryżowaru wykonującego swe obowiązki dozorcy – prokuratorem.
No i ci panowie biorą udział w telewizyjnej debacie poświęconej kwestii rzekomego kryzysu moralnego w południowokoreańskim społeczeństwie, dla której pretekst stanowi sprawa niedawnych morderstw. I pierniczą kocopoły, ujawniając tym samym swoją hipokryzję. Redaktor naczelny gazety w kółko powtarza, że ważna jest edukacja w domu i szkole. Profesor kwęka, jak to jest wzburzony, że ludzie nie potrafią potrafią kontrolować swoich impulsów, a w ogóle to spójrzmy na kulturę popularną, zainfekowaną przez japońskie filmy i piosenki, które przecież formalnie są w Korei Południowej zakazane. Krytykuje też pornografię, ale to chyba oczywiste. Prokurator natomiast stwierdza, że w czasie rządów nowej administracji znacznie wzrosła liczba wykroczeń, w tym oddawania moczu w miejscach publicznych, i że w ogóle kara śmierci jest spoko.
Nie jest to szczególnie wyszukana satyra, ale… cóż Wam mogę powiedzieć? Mnie bawi. Szkoda tylko, że film jest tak trudno dostępny.
Wpis pojawił się na fanpejdżu 4 grudnia 2020 roku.